Przejdź do głównej zawartości

Tamsyn Murray. Drugie bicie serca.



Ostatnio, jak widzicie, często sięgam po powieści młodzieżowe. Niby nie mam bezpośredniej styczności z nastoletnią grupą wiekową, ale przynajmniej w ten sposób staram się nadrobić pewne, uciekające, informacje o (pop)kulturze młodych. O czym dziś?

Jonny Webb ma świadomość ryzyka śmierci. Wie, że bez przeszczepu serca umrze - maszyna zwana Berlin Heart pompuje jego krew, ale wystarczy, że wytworzy się skrzep i grozi mu albo zator albo zgon. Sam o sobie mówi: jestem chłopcem bez przyszłości (...) zabijam czas i czekam, aż odpowiednia osoba umrze w odpowiedni sposób. [s. 8]

Piętnastoletni Leo cieszy się uznaniem kolegów, sympatią dziewczyn, wyrozumiałością nauczycieli i miłością rodziców. Również jego siostra bliźniaczka, mimo, iż starannie to ukrywa, czuje się bardzo z nim związana. Chłopak odnosi sukcesy w sporcie, jest popularny i zdecydowanie można go określić mianem gwiazdy.

Co Jonny i Leo mają wspólnego? Serce. A także Niamh, o której wiemy, że jest siostrą bliźniaczką Leo (choć nie wiemy jaki był jego stosunek do niej) i jednocześnie pierwszą miłością Jonnego. Czy to możliwe? I jak się w tym odnaleźć?

Powieść Tamsyn Murray podejmuje niełatwy temat transplantologii. A może mówiąc nieco prościej - tego, czy po śmieci kogoś bliskiego zdecydujemy się przekazać części jego ciała innym osobom, tym, które umrą jeśli nie dostaną czyjegoś - jak w tym przypadku - serca. I tego, czy zachowanie w tajemnicy tożsamości dawcy ma sens.

Ubrana w nastoletni klimat powieść, oprócz tak istotnych tematów o jakich powyżej, dotyka także i tych, które są ważne dla każdego z nas - relacji rodzinnych, śmierci, przyjaźni, czy pierwszej miłości. 

Tamsyn Murray, którą spotykam na swojej czytelniczej drodze pierwszy raz, udanie połączyła trudne kwestie z niefrasobliwością właściwą nastolatkom. I choć jej bohaterowie stają wobec wyzwań - dzięki wsparciu bliskich osób potrafią się z nimi zmierzyć. Nie zawsze jednak zwyciężyć.

Zachęcam do lektury.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...