Przejdź do głównej zawartości

Włodek Goldkorn. Dziecko w śniegu.


Za oknem żar, a mnie czytającą wspomnienia Włodka Goldkorna, co i rusz ogarniał chłód. Bo choć słowa dziennikarza opisują z nostalgią katowickie lata dziecięce, to owa nostalgia pozostaje w cieniu Zagłady. Shoa wszak jest wciąż obecna z życiu Włodka i jego przyjaciół z podwórka i szkoły. Są dziećmi - nadzieją, dziećmi, które urodziły się, bo tylu zginęło. Dziećmi, które mają żyć szczęśliwie, nie zagrożone śmiercią z nienawiści.

Opowieści autora związane są z jego rodziną, z ludźmi, których znał i którzy różnorako reagowali na własne przeżycia. Uderzające jest to, że w nich to, jak jasny przekaz dawali rodzice synowi - uczyli go, by nie zasklepiał się w nienawiści, by patrzył w przyszłość pamiętając o przeszłości, ale by ona nie przysłaniała mu tego, co jeszcze go czeka. 

Piszę Wam o tej książce, a w głowie kłębi mi się mnóstwo pytań, zdań, które mnie zainteresowały, wątków, które wzbudziły ciekawość i obawy. Dziś zapewne przeczytam Dziecko w śniegu jeszcze raz, zaznaczając te miejsca w książce, na które będę chciała zwrócić uwagę uczestników spotkania. A w sobotę będę miała wielką przyjemność rozmawiać z Włodkiem Goldkornem, moderować Waszą z nim rozmowę. Zapraszam.



P.S. O tej książce pisała również moja koleżanka, na naszym firmowym blogu. Zapraszam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj