Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Puzyńska. Policjanci. Ulica.


Po książki o policjantach sięgam chętnie i niekoniecznie ma to coś wspólnego z tym czy lubię, czy też nie, czytać powieści kryminalne. Wywiady z policjantami przygotowane przez Katarzynę Puzyńską wydały mi się interesującym dodatkiem do jej wcześniejszych książek. Czy tak jednak jest?

Policjanci. Ulica to siedem rozmów, w tym jedna z kobietą. Autorka pyta o powody wstąpienia do służby, codzienność w pracy, to jak życie na służbie wpływa na relacje rodzinne i towarzyskie. W rozmowach Katarzyna Puzyńska i policjanci zahaczają o stereotypy związane z funkcjonowaniem policji, o satysfakcje i frustracje związane z tym zawodem, o najtrudniejsze i najlepsze chwile. 

Z rozmów wyłania się obraz współczesnej policji przefiltrowany przez bogate doświadczenie rozmówców autorki. Policjanci, których wypowiedzi zamieszczono w książce, mają od ośmiu do dwudziestu czterech lat służby. Jeden z nich zauważa:
Niekiedy na dwunastogodzinnej służbie potrafi być szesnaście interwencji. No to przeanalizujmy. Szesnaście interwencji to jest szesnaście razy, kiedy ja mam kontakt z różnymi sytuacjami, z różnymi ludźmi. I muszę sprostać jakimś oczekiwaniom. To pomnożyć przez piętnaście służb... Już mamy ponad dwieście interwencji miesięcznie, gdzie na każdej, powiedzmy, wylegitymujemy od dwóch do czterech osób. Więc mogę śmiało powiedzieć, że w ciągu miesiąca mam interakcje z co najmniej pół tysiącem ludzi. Sprostać oczekiwaniom ich wszystkich... [s. 320]
Sporo tu mowy o nowych ludziach przychodzących do pracy, a nie służby, o naciskach na wyniki, ale też mnóstwo o tym, co stanowi dla funkcjonariuszy - nawet z tych z wieloma latami służby na koncie - największą trudność. W rozmowach przewija się temat lojalności, odpowiedzialności jeden za drugiego, obecności kobiet w policji, działaniach, z których niejednokrotnie nie zdajemy sobie sprawy, a które gdzieś tam obok nas się dzieją.

Przeczytałam z dużym zainteresowaniem.

Komentarze

Jardian pisze…
Fakt, ta grupa zawodowa nie ma lekko :)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...