Przejdź do głównej zawartości

Magdalena Kordel. Serce w obłokach.


Magdalena Kordel pisze książki-plasterki. Na czas kiedy Wam smutno, na czas kiedy jesteście tak zabiegane, że wieczorami zasypiacie z książką w garści, po przeczytaniu dwóch zdań, na nieprzespane noce, na kłótnie, szarości w myślach i wszystko to, co plasterka wymaga.

Wiosna nad Miasteczko przychodziła kapryśnie. Jednak wraz z wiatrem rozwiewającym zimowe chmury nadeszło do domu Klementyny coś, co zapowiadała jej Stara Anna. Zaczęło się niewinnie, od sroczego dziecka, znalezionego z Dobrochną w drodze do szkoły, a skończyło... Skończyło na tajemnicach rodzinnych, które - choć bolesne - główna bohaterka chciała rozwikłać.

Dom Klementyny to dla mnie przestrzeń wymarzona. Taka, w której każda zbłąkana dusza, zranione serce, człowiek w potrzebie znajdzie kogoś, kto wysłucha bez oceniania i pomoże jeśli tylko będzie w stanie. Taka, w której każdemu dobrze, gdzie wszyscy się czują bezpiecznie i taka, za którą wszyscy jej bywalcy czuja się odpowiedzialni.
Wiesz, kiedy dom staje się domem? Kiedy zaczyna pachnieć, kiedy na kuchence bulgocze i paruje, kiedy dzieci rozrzucają na podłodze zabawki, a na stołach wiecznie pojawiają się sterty książek i gazet. Kiedy wpadają do ciebie znajomi twoi i twoich dzieci i kiedy złościsz się, że w przedpokoju znów chrzęści ci piach pod nogami, a podłogę w kuchni ktoś wymazał dżemem. [s.143]
Wiecie - może to idealistyczne, może naiwne. Ale czasami każdemu z nas trzeba takiej książki, a Magdalena Kordel i jej Serce w obłokach zaspokoi Waszą potrzebę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...