Przejdź do głównej zawartości

Pora na przegląd


Pierwotnie do PanDoktora miała pojechać Nusia, na kolejne zastrzyki - antybiotyk i przeciwzapalny. Okazało się jednak - po wnikliwym wczytaniu się w książeczki - że Miya powinna być zaszczepiona. Kilka dni wcześniej do Amber przyplątało się zapalenie spojówek, a Ronda kilka razy zwymiotowała w sposób mocno nieładny.

I tak oto w czwartek pojawiliśmy się w gabinecie razem - trzy koty, pies i personel ludzki. 

Jako że już poprzednia dawka antybiotyku o przedłużonym działaniu kompletnie nie zrobiła wrażenia na zmianie jaką Nusia od przeszło roku ma na języku, zaniechaliśmy zastrzyku decydując się jedynie na coś, co uśmierzy ból. Nuś najwyraźniej jednak czuje się ciut lepiej, bo waga wskazała więcej niż w poprzednio, a i syczenie na PanDoktora było wyjątkowo udane.

Amber broniła się przed wejściem do gabinetu, potem dość niechętnie dała sobie zajrzeć w oko, ale skoro wizyta polegała tylko na oglądaniu, przebolała. Nieco się pokręciła, przycupnęła na wagę (nie tylko w sposób widoczny na zdjęciu), by w końcu - znudzona kompletnie - ułożyła się na wadze i zapadła w drzemkę.

Miya wyrażała dość nieśmiało swoje zniecierpliwienie tym, że musi siedzieć w klatce. Wyjęta i postawiona na stole próbowała się wyśliznąć i iść zwiedzać. Nowe miejsce, nowe zapachy, tyle zakamarków to rozkosz dla ciekawskiego kota. Bez towarzyszącego u boku Kajtka była nieco mniej odważna, niż zwykle, ale chęć eksplorowania świata była silniejsza od strachów. Gdy już nieco poznała gabinet, została zważona i zaszczepiona, po czym wróciła do transportera.

Ronda najtrudniej zniosła podróż i wizytę. Jest kotem wycofanym, przychodzi się głaskać głównie w nocy i zatrzymuje się w takiej odległości od mojej ręki, abym sięgała do niej zaledwie czubkami palców. Na posiłki przychodzi wtedy, gdy ma chęć, a nie wtedy, gdy są podawane, a obecność psa przywitała systematycznym sikaniem na psie legowisko (które od tamtej pory jeździ w bagażniku). Płakała po drodze, płakała w gabinecie, a badana przed PanDoktora zniecierpliwiła się. Gdy ów sięgnął po maszynkę, by wygolić sierść i wbił igłę w żyłę, postanowiła się bronić, podjęła próbę ugryzienia i zestresowała się w tym tak bardzo, że krwi - jak dzień później zgłosiło laboratorium - oddała do badań za mało. Czeka ją (nas) powtórka.

Zastanawiałam się co myśli Kajtek zostawiony jako jedyny z Kociokwików w domu. Tego chyba jednak nie będzie mi dane się dowiedzieć...  

Komentarze

Ew pisze…
Tak mi zawsze żal tych zwierzątek, bo co one sobie zasłużyły, żeby cierpieć. Zawsze, jak idę ze szczurkami do weta na przegląd czy nawet obcięcie pazurków, mam nogi jak z waty...

www.pomistrzowsku.blogspot.com

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...