Przejdź do głównej zawartości

Wiejski festiwal literacki "Patrząc na Wschód"


Szósty już Festiwal literacki Patrząc na Wschód odbył się w dniach 13-16 sierpnia 2020 r. W trzech jego pierwszych dniach miałam przyjemność uczestniczyć.




Aby jednak uczestniczyć trzeba dojechać. Z Katowic do Warszawy, a z Warszawy do Suwałk. Tę drugą część podróży odbywałam wraz z rowerem w przedziale pocztowym, co powodowało sporo ekwilibrystyki przy wsiadaniu i wysiadaniu. Rowerów było znacznie więcej niż widać na zdjęciu - to stan zaraz po zajęciu miejsca. W Augustowie, z powodu wypadku na dalszej trasie, przesiedliśmy się (ja i mój rower) do podstawionego dla pasażerów PKP autobusu. I tam spotkałam jednego z prelegentów;-) 

Pozwoliłam sobie na wczesny obiad i kawę w Suwałkach i wyruszyłam ku siedzibie Wigierskiego Parku Narodowego, gdzie czekał na mnie pokój. Po zadomowieniu się wsiadłam na rower i przepiękną ścieżką rowerową biegnącą wzdłuż drogi łączącej Sejny i Suwałki, pojechałam do Budy Ruskiej. Ze ścieżki zjechałam kilka kilometrów dalej, by jechać już bez ścieżki między domami, polami, jeziorami. Aż wreszcie zjechałam na taką drogę i wiadomo było, że po 1) bez roweru nie dałabym rady, po 2) powinno już być blisko;-) 


Spotkania, ludzie, klimat - cudne! Dyskusje, śmiechy, dzieciaki, psy. Nieodległa Czarna Hańcza zachęcała do kąpieli, bufet z przepięknie pachnącymi potrawami, kawą i słodkościami do tego, by biesiadować, rozmawiać, cieszyć się ludźmi wokół. 3 dni wypełnionych rozmowami, poznawaniem nowych ludzi, chłonięciem atmosfery i czerpania pełnymi garściami z Suwalszczyzny i pogody to doskonały czas.


A oto przyczyna, dla której w podróż zabrałam rower ;-)


Podczas wędrówek rowerowych, z dala od głównej drogi spotykałam krowy, konie, bociany i żurawie. Te ostatnie urządziły nawet w pewny poranek konkurs zawołaj. Jakoś przed 6 rano:-)



Te przedziwne budowle to gliniane ule dla dzikich zapylaczy. Od razu sobie obiecałam, ze gdy tylko będę miała własny dom, to w kącie ogrodu wybuduję taki ul i posadzę wokół odpowiednie rośliny.


Na Suwalszczyźnie jest mnóstwo drewnianych domów. W jednym z nim było biuro festiwalowe, w innym wszelkie urzędy gminy Krasnopol. Drewniane domy stoją na wsiach, ale także w Suwałkach.


Suwałki to miasto, w którym urodziła się Maria Konopnicka. Można wędrować jego ulicami w poszukiwaniu śladów poetki i kransali. Mnie udało się spotkać trzy.


Suwalszczyzna to także pokamedulski klasztor na Wigrach świecący olśniewająco różem i bielą,


Dwór Miłosza w Krasnogrudzie (choć to już może Sejneńszczyzna?),


jeziora pojawiające się nagle pomiędzy drzewami, wzdłuż dróg, za pagórkami,


czy wreszcie ulica Chłodna w Suwałkach wraz z pamiątkowymi tablicami wmurowanymi w chodnik z okazji kolejnych odsłon festiwalu bluesowego.


Zgodnie z myślą Oskara Miłosza - wyruszyłam, więc pora było też wracać. Suwałki - Białystok, Białystok - Warszawa, Warszawa - Katowice i później jeszcze kawalątek na rowerze. Przejechałam na nim prawie 230 km w te dni i wciąż czuję niedosyt oglądania cichej i spokojnej okolicy Suwałk, Sejn i bliskich im wsi. Pewnie kiedyś tam wrócę:-)

Komentarze

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym festiwalu. Jaka szkoda! :(
Monika Badowska pisze…
Natalio,
to może za rok się na niego wybierzesz? :-)
Safa Sadat pisze…
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k