Przejdź do głównej zawartości

Sławomir Cenckiewicz. Wałęsa. Człowiek z teczki.


Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Książka jest jeszcze ciepła. Sławomir Cenckiewicz swoją opowieść zaczyna od opisu weneckiej premiery filmu Andrzeja Wajdy „Wałęsa. Człowiek z nadziei.”. To ładnie opowiedziana historia. I smutna. A później, w drugim rozdziale, Autor opisuje młodość Wałęsy. Rozdział trzeci to dla mnie najsmutniejsza część książki, bo to historia Grzegorza Lewandowskiego, dziecka, które żyło tylko cztery lata, dziecka, o którym ta, która je znała, powiedziała tak:
Oprócz biedy Grzesio niczego nie zaznał. Był łazarzem za życia i jest łazarzem po śmierci. Nie ma ani krzyża, ani kwiatka, ani nawet tabliczki. Mała, bezimienna mogiłka przy płocie, którą większa ulewa może całkowicie rozmyć. [s. 60]
A Cenckiewicz zapewnia:
Chcąc przywrócić Grzesiowi elementarną godność – imię i nazwisko za zapuszczonej mogile, nie mogę tej sprawy tak zostawić. (…) Będę o to walczył choćby w sądzie administracyjnym. [s. 61]
Właśnie Grzegorzowi Lewandowskiemu Cenckiewicz zadedykował swoją książkę.

W kolejnych rozdziałach Autor przedstawia historię uwikłania Wałęsy, historie uzupełnioną o najnowsze źródła. Czyta się to znakomicie, w dużym stopniu zapewne dlatego, że nie jest to książka stricte naukowa, tylko publicystyczno-historyczna.

Pod koniec Cenckiewicz wyjaśnia powody, dla których napisał tę książkę. To jest ważny tekst i dobrze byłoby, gdyby został opublikowany osobno – może w jakimś tygodniku, może w jakiejś gazecie, może w Internecie. W tym tekście Autor porusza kilka ważnych kwestii. Pisze o historii, przywołuje swoje wspomnienia z czasów, gdy był nastolatkiem i z wielkim entuzjazmem, pośród tysięcy ludzi, witał Lecha Wałęsę powracającego z internowania w Arłamowie. Pisze o ostatnim filmie Wajdy i stwierdza, że tym filmem Wajda tworzy fałszywy mit, mit Wałęsy. I dodaje:
Prezentując Wałęsę jako bohatera, Wajda wymusza na nim zobowiązanie do podtrzymywania kłamstwa. Reżyser jakby szantażuje Wałęsę i blokuje możliwość przyznania się. [s. 394]
Nie wiem, jakie intencje miał Wajda, ale to chyba nie jest istotne, ponieważ i tak najważniejszy jest efekt. Dlaczego tak wielkie znaczenie miałoby to, gdyby Wałęsa opowiedział swoją prawdziwą historię? Otóż dlatego, że prawdziwa historia Wałęsy, opowiedziana przez niego samego, w dużym stopniu odsłoniłaby przed szeroką publicznością fundamenty i sposób funkcjonowania III RP. Wojciech Jaruzelski o tym nie opowie, a czy opowie Wałęsa?

Tutaj jest relacja z promocji książki Cenckiewicza; warto obejrzeć ten materiał, w którym, między innymi, na temat możliwości ujawnienia przez Wałęsę prawdy, wypowiadają się Krzysztof Wyszkowski i Antoni Macierewicz.

Można zapytać o to, po co komu w ogóle prawdziwa historia opowiedziana przez Wałęsę. Przecież żyjemy w XXI wieku, mamy książki i artykuły, mamy Internet, więc jakim cudem możemy, jako społeczeństwo, nie wiedzieć o najważniejszych dla naszego kraju sprawach? Cenckiewicz o tym pisze. Pisze (po nazwisku) o historykach, których nazywa prorządowymi dziejopisarzami, pisze o strachu i oportunizmie historyków, pisze o odmowie wiedzy. Pomyślałam sobie, że to bardzo, bardzo smutne, iż dzisiaj nie trzeba masowo wsadzać ludzi do więzień, nie potrzeba cenzury, w tym cenzury Internetu, bo do tego, aby skutecznie karmić ludzi jedynie słuszną wersją wystarczą dwie albo trzy telewizje.

Komentarze

natanna pisze…
Niezwykle smutne.
Mam nadzieję przeczytać.
ksiazkowiec pisze…
Czekam na jeszcze jedną książkę w Multibooku (drukuje się biografia Mackiewicza) i przyjadą do mnie cztery w komplecie. Cieszę się, że akurat ta książka Cenckiewicza pisana jest przystępnym językiem. Byłam na spotkaniu z autorem podczas promocji "Długiego ramienia Moskwy" i bałam się swojej ahistoryczności.
Beata pisze…
Szczęściara!:) Już masz i przeczytałaś! Ja dopiero, tak jak przedmówczynie, zamierzam przymierzam się do upolowania książki.
Jeżanna pisze…
Jestem bardzo ciekawa tej książki. Interesuje mnie, co jeszcze nowego na temat Wałęsy udało się wygrzebać. Jestem po lekturze książki Pawła Zyzaka oraz opracowania Gontarczyka i Cenckiewicza właśnie. Ta pozycja jest chyba o tyle godna uwagi, że autor nie opierał się podobno tylko na materiałach IPN-u, ale dotarł do innych źródeł.
Marlow pisze…
Mimo, że Wałęsa nie jest bohaterem mojej bajki i lubię biografie "szargające świętości" to z tego co piszesz książka Cenckiewicza uderza jednostronnością i prostotą w postrzeganiu ludzi i świata. To że Wałęsa jako człowiek nie jest pomnikową postacią to od dawna wiadomo ale mam niejasne wrażenie, że nie jest jedynym ojcem, który nie przyznawał się do własnego dziecka, którego grób nie jest jedynym opuszczonym grobem na polskich cmentarzach. O godność ilu takich zapomnianych dzieci upomniał się jeszcze Autor? Zarzut mitologizacji postaci Wałęsy postawiony Wajdzie to jakieś nieporozumienie - to tak jakby każdy reżyser kręcąc film, który ma za kanwę postać lub wydarzenie historyczne miał mieć walor dokumentu a wiadomo, że nie taka jest przecież rola filmu fabularnego. W każdym razie książkę przeczytam zanim sąd wyda kolejny zakaz dystrybucji :-).
Monika Badowska pisze…
Natanno,
smutne.

Książkowiec,
czekam na Twoje wrażenia.

Beato,
powodzenia, bo warto!

Jeżanno,
dla mnie najważniejsze nie jest to, co nowego na temat Wałęsy udało się wygrzebać. Najważniejszy jest szerszy kontetekst, ten mianowicie, na ile postawa Wałęsy zaważyła na najnowszej historii Polski i czy jest możliwe, żeby Wałęsa zrobił coś dobrego dla kraju.

Agato,
prawda?

Marlow,
"z tego co piszesz książka Cenckiewicza uderza jednostronnością i prostotą w postrzeganiu ludzi i świata." To po finałowym meczu Mistrzostw Europy w piłkę, w którym Hiszpania pokonała Włochy 4:0, dziennikarze co mieli pisać: że mecz był wyrównany? Wynik mówi sam za siebie.

"mam niejasne wrażenie, że nie jest jedynym ojcem, który nie przyznawał się do własnego dziecka, którego grób nie jest jedynym opuszczonym grobem na polskich cmentarzach" I z tego powodu miało mi nie być smutno, kiedy przeczytałam o Grzesiu???

"wiadomo, że nie taka jest przecież rola filmu fabularnego". A jaka jest rola filmu fabularnego? Fałszowanie historii? A rolą historyka, co jest: pokazywać, że jakiś film fałszuje historię, czy tego nie pokazywać? Zrozum, tej książki nie napisał Friszke - tę książkę napisał Cenckiewicz.

"książkę przeczytam zanim sąd wyda kolejny zakaz dystrybucji :-)". Moim zdaniem sąd nie musi wydawać zakazu dystrybucji; moim zdaniem sąd dobrze wie, że do tego, aby zakaz dystrybucji był niepotrzebny wystarczą dwie lub trzy telewizje.
Marlow pisze…
Nauczycielko, mi jest smutno gdy patrzę na cmentarzu na opuszczone kwatery dziecięce, niezależnie od tego, kim byli ich rodzice i oceny życia ludzkiego nie zestawiałbym z recenzjami z nawet najlepszego meczu piłkarskiego. W tym się zapewne różnimy podobnie jak i w ocenie roli filmów fabularnych, jeśli mam dowiedzieć się prawdy oglądam raczej filmy dokumentalne a nie wytworu fantazji reżyserów choćby nawet były osnute wokół faktów.
Monika Badowska pisze…
Marlow,
"oceny życia ludzkiego nie zestawiałbym z recenzjami z nawet najlepszego meczu piłkarskiego". Rozumiem, wielu ludzi boi się analogii i bardzo dobrze, bo analogie są niebezpieczne.

"jeśli mam dowiedzieć się prawdy oglądam raczej filmy dokumentalne a nie wytworu fantazji reżyserów choćby nawet były osnute wokół faktów". Ok, ale co to ma do rzeczy? Ćwiczenie intelektualne jest takie: gdyby w filmie fabularnym pokazali jak to 17 września 1939 roku Polska napadła zbrojnie Związek Radziecki, to jest możliwość, że uznałbyś ten film za dobry?
Marlow pisze…
Nie uznałbym go za prawdziwy lecz za kolejną bajkę tak jak np. amerykański punkt widzenia na rozszyfrowanie Enigmy, braci Bielskich, ucieczkę z Sobiboru itp. itd. Tak jak bajką jest "Ogniem i mieczem", "Taras Bulba" czy "1612" ale zakładam że są widzowie, którym te filmy podobają się. Przenosząc to na grunt książek, za świetny uważam "Wybór Zofii" choć obraz polskiego antysemityzmu jest tam przedstawiony w krzywym zwierciadle.
Monika Badowska pisze…
Marlow,
ok, a jak myślisz - czy zaprzyjaźnione telewizje (sformułowanie Wajdy) forują punkt widzenia zaprezentowany w amerykańskim filmie o Enigmie, historię opisaną, czy sfilmowaną w "Ogniem i mieczem", itd.? I jak myślisz - dlaczego zaprzyjaźnione telewizje forują punkt widzenia zaprezentowany przez Wajdę w filmie "Wałęsa. Człowiek z nadziei"?

Poza wszystkim innym - swego czasu Andrzej Friszke opublikował recenzję książki Cenckiewicza i Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Była to kuriozalna recenzja, bo dotyczyła tylko części książki, którą to część akurat Friszke zdążył przeczytać. Ty pobijasz ten niesławny rekord - powiesiłeś już trzy komentarze pod tekstem dotyczącym książki, której nie przeczytałeś. Proponuję ewentualną rozmowę po tym, jak przeczytasz całą książkę Cenckiewicza. Co Ty na to?
Jeżanna pisze…
Wydaje mi się, że ewentualne szanse Wałęsy zrobienia czegoś dobrego dla kraju niekoniecznie były główną ideą, jaka przyświecała Cenckiewiczowi w trakcie pisania tej ksiażki.
Podobnie jak nie wydaje mi się, że odwoływanie się do uczuciowości czytelników poprzez przywołanie (ogromnie smutnej, nawiasem mówiąc) historii zmarłego tak wcześnie Grzesia i jego zapomnianej mogiły, ma na celu "szukanie szerszego kontekstu". Moim zdaniem niewiele to wnosi do naszej wiedzy o samym Wałęsie, podobnie, jak niewiele wnosiło zarzucanie jego żonie, że miała takiego a nie innego ojca.
siążki wprawdzie jeszcze nie czytałam, ale słyszałam wypowiedź autora na jej temat. Stąd wnoszę, że z jego strony to trochę czepianie się na siłę. Dla mnie tego rodzaju publikacje powinny opierać się na dokumentach i konkretach. Granie na sentymentach to nie jest najlepszy sposób do odkrywania zakłamanej historii.
Marlow pisze…
Nauczycielko, a co do "Ogniem i mieczem" mają stacje telewizyjne skoro film można było obejrzeć w kinie i zresztą w każdej z nich a książkę można kupić za parę złotych na allegro? Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Co do moich komentarzy to faktycznie masz rację - sądziłem, że jesteś otwarta na dyskusję, także na temat swojego postu ale rozumiem, że się pomyliłem, tak że już milknę.
Monika Badowska pisze…
Marlow,
źle sądziłeś. Skąd w ogóle pomysł, że mogłabym być otwarta na dyskusję?
wyrus pisze…
>Jeżanna

Właściwie wszystklo, co napisałaś w ostatnim komentarzu, zostało uniewanione przez to Twoje zdanie:

"książki wprawdzie jeszcze nie czytałam"

To nie lepiej najpierw przeczytać książkę, a później o niej gadać?

:-))




Jeżanna pisze…

A co unieważniłam konkretnie, pisząc, że nie czytałam książki??? Nie odnoszę się do treści książki samej w sobie, ale 1)do komentarza, 2) do recenzji, 3) do słów samego Cenckiewicza i wreszcie 4) do pewnego zjawiska.
wyrus pisze…
>Jeżanna

"A co unieważniłam konkretnie"

Unieważniłaś wszystko, co napisałaś w komentarzu. W swoim komentarzu piszesz:

"Wydaje mi się, że ewentualne szanse Wałęsy zrobienia czegoś dobrego dla kraju niekoniecznie były główną ideą, jaka przyświecała Cenckiewiczowi w trakcie pisania tej ksiażki."

A skąd możesz wiedzieć, jaka idea przyświecała Cenckiewiczowi, kiedy książki Cenckiewicza nie czytałaś?

***

Piszesz we komentarzu:

"Podobnie jak nie wydaje mi się, że odwoływanie się do uczuciowości czytelników poprzez przywołanie (ogromnie smutnej, nawiasem mówiąc) historii zmarłego tak wcześnie Grzesia i jego zapomnianej mogiły, ma na celu "szukanie szerszego kontekstu"."

A skąd możesz wiedzieć, co ma na celu odwoływanie się przez Cenckiewicza do uczuciowości, kiedy książki Cenckiewicza nie czytałaś?

Przy okazji - moim zdaniem Cenckiewicz nie odwołuje się do uczuciowości, albo mówiąc precyzyjniej - nie przede wszystkim do uczuciowości. A do czego się odwołuje? Przeczytasz książkę, to się dowiesz.

***

Piszesz w komentarzu:

"książki wprawdzie jeszcze nie czytałam, ale słyszałam wypowiedź autora na jej temat. Stąd wnoszę, że z jego strony to trochę czepianie się na siłę."

OK, wypowiedź autora, ale w książce jest więcej treści, niż w wypowiedzi autora. To nie lepiej, zamiast wyważać drzwi do lasu, przeczytać książkę, a dopiero później o niej gadać? Co to za barbarzyńskie zwyczaje, żeby wypowiadać się w temacie, o którym nie ma się zielonego pojęcia? OK, rozumiem, tak robią politycy, chłopcy i dziewczęta ze śmiesznych stacji telewizyjnych, ale dla jakiego powodu oni mają ustanawiać standardy?

Jeżanna pisze…



Mam wrażenie, że zupełnie się nie rozumiemy, ale chyba lepiej będzie, jeśli tak już pozostanie.
Dodam tylko, gwoli wyjaśnienia, że czytałam książkę "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" opracowaną przez Cenckiewicza i Gontarczyka i tę uważam za wartościową i rzetelną, gdyż nie było w niej uderzania w sentymentalne nuty ale konkrety poparte dowodami.
Nie neguję również wartości omawianej w recenzji książki, zastanawiam się jedynie, czy takie zabiegi (mam na myśli pisanie na temat zmarłego dziecka) wnoszą coś istotnego do naszej wiedzy o Lechu Wałęsie w kontekście jego roli, jaką odegrał w najnowszej historii Polski. To tyle.
A` propos "barbarzyńskich zwyczajów" - moje komentarze skierowane były do autorki posta, więc może pozwolisz, że to Ona oceni, co w tej sekcji wolno a czego nie wolno robić.
Dalszą dyskusję w tej sprawie (zwłaszcza w tym tonie) uważam za bezzasadną. Pozdrawiam!
wyrus pisze…
>Jeżanna

"nie było w niej uderzania w sentymentalne nuty ale konkrety poparte dowodami."

Poznałabyś dowody, które przytacza Cenckiewicz w najnowszej książce, gdybyś tę książkę przeczytała.

***

"zastanawiam się jedynie, czy takie zabiegi (mam na myśli pisanie na temat zmarłego dziecka) wnoszą coś istotnego do naszej wiedzy o Lechu Wałęsie w kontekście jego roli, jaką odegrał w najnowszej historii Polski. "

Wiedziałabyś czy coś wnoszą i - o ile wnoszą - to co, gdybyś książkę Cenckiewicza przeczytała.

***

"może pozwolisz, że to Ona oceni"

Autorka recenzji może sobie oceniać do woli, natomiast ja też mogę sobie oceniać do woli.

***

W skrócie - nasza gaduła pokazuje, że lepiej nie zabierać głosu w sprawie, o której nie ma się pojęcia. Friszke przynajmniej przeczytał kawałek książki, zanim wysmażył swoją paradną recenzję (i tak się zbłaźnił :-), Ty w ogóle ksiązki nie ptrzeczytałaś :-)))
Jeżanna pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Mery Orzeszko pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj