Przejdź do głównej zawartości

Sylwia Chutnik. Kobiety, które walczą.


Sylwia Chutnik, wstęp do książki zawierającej rozmowy z trzynastoma kobietami walczącymi na macie, ringu czy w oktagonie, zaczyna zdaniem: Wolę leżeć niż chodzić. Ale dalej, przywołując teorie ludycznych zabaw Huizingi, szuka wyjaśnienia upodobania do aktywności fizycznej, czy to tej uprawianej dla mody, czy tej, której oddają się jej bohaterki, amatorskiej lub zawodowej, jakiej podporządkowane są dnie, miesiące, lata, życie prywatne, sposób odżywania i relaksu. Aktywności, która już nie jest czymś stricte rozrywkowym, ale sposobem na życie. Nawet bardziej - jest  życiem.

Rozmawiające z Sylwią Chutnik są na różnym etapie sportowego życia, w różnym wieku, dzielą je najrozmaitsze doświadczenia. Łączy - pasja i determinacja. 

Iwona Guzowska mówi słowa, które dla mnie są zdaniem kluczem: (...) nie miałam złego dzieciństwa, ja po prostu miałam różne doświadczenia [s. 27]. Większości z wypowiadających się w książce Kobiety, które walczą... bliskie jest przekonanie o tym, co jeśli nas nie zabija to z pewnością wzmocni. Może dzięki takiemu podejściu - zbieraniu doświadczeń, a nie narzekaniu na coś złego w życiu i wzmacnianiu się podczas upadków - tak swojska stała mi się ta książka?

To świetne rozmowy z ambitnymi, fascynującymi kobietami. Znam pewne zjawiska, o których mówią - np. wędrówki fit - mód, znam wysiłek jakiego wymaga trening i pytania o to, czy naprawdę znów muszę iść na trening. I po co? Na szczęście, moja rodzina i przyjaciele akceptują moje zamiłowania - na Boże Narodzenie od Mamy dostałam rękawice bokserskie, a na urodziny od przyjaciół - bandaże pod rękawice:) Bliscy wiedzą, że żadna sukienka, czy remont mieszkania nie sprawią mi tyle radości, co nowy rower i wizja przemierzania na nim - szybciej, mocniej, dalej - kilometrów.

Hm... Miało być o książce... Wiem ile mam lat i mam świadomość tego, że to, co osiągnęły bohaterki wywiadów jest dla mnie nieosiągalne. Wszystkie szczerze podziwiam. Ale też wiem, co mi daje codzienny trening, jak komfortowo się czuję, gdy się zmęczę (jakkolwiek dziwnie to brzmi) i jak bardzo lubię towarzystwo ludzi, z którymi trenuję.

A książkę Sylwii Chutnik i jej rozmówczyń - Kobiety, które walczą - mocno polecam. Dużo się można z niej nauczyć...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k