Przejdź do głównej zawartości

Dorota Schrammek. Tam, gdzie czekał anioł.


Nie wiem, czy zaczęłam już odczuwać zmęczenie konwencją książek świątecznych, czy też po prostu nie umiałam się odnaleźć w pisaniu Doroty Schrammek, ale podczas lektury książka nie robiła na mnie najlepszego wrażenia. Dopiero teraz, dwa, trzy dni po jej przeczytaniu dostrzegam w niej dobre strony.

Główna bohaterka, Beata, wyjeżdża do pracy do Niemiec. W domu zostawia dwoje dorosłych dzieci, męża, który ostro sprzeciwia się rocznemu kontraktowi żony w roli opiekunki starszego małżeństwa i - dochodzącą, wiecznie z niej niezadowoloną - teściową, której decyzja Beaty jawi się jako najgorsze zło, jakie uczynić można rodzinie.

A jednak kobieta stawia na swoim i wyjeżdża nie aby uciekać od rodziny i życia codziennego, lecz by pracować i zarabiać. Owszem, daleko od domu, owszem - może w stereotypowo niemiłej roli, ale jedzie, bo to dla niej ważne.

Rok spędzony w Ueckermünde to dla Beaty czas zdobywania nowych umiejętności, nowych znajomych, a przede wszystkim - odnajdywania nowej siebie. Kobieta odgrzebuje swoją tożsamość przytłoczoną przez codzienny marazm, kołowrót obowiązków, a dodając do niej to, czego już jako starsza i bardziej doświadczona dowiaduje się o sobie, tworzy siebie twardszą, bardziej zdecydowaną, mniej ustępliwą. Ten rok to również wielka próba dla jej małżeństwa  i rodziny.

Podoba mi się w tej książce to, że bohaterka nie idzie na łatwiznę. Nie wybiera tego, co przyjdzie ot, tak -  jest refleksyjna, uważna i dba o to, by  zawsze na pierwszym miejscu stawiać dobro rodziny i każdego jej członka. Nie ma tu ucieczki od problemów, tylko stawianie im czoła. Nie ma ulegania banalnym pokusom - jest zdecydowane opowiadanie się za wartościami dla niej istotnym. I nawet jeśli zdarzają się Beacie wątpliwości, to Autorka podsuwa jej dobrego człowieka, który owe wątpliwości rozwiewa.

Tam, gdzie czekał anioł jest nieoczywiście świąteczna. Więkoszść bowiem akcji powieści rozgrywa się w innych, niż grudniowy, planach czasowych. Ale mimo to jej wartością jest ukazanie tego, co kojarzy nam się z Bożym Narodzeniem: miłości, wybaczenia, troski o tych, których kochamy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...