Przejdź do głównej zawartości

3 dla dzieciaków (66)

 


Emmanuelle Figueras, Tristan Gion, Dlaczego orangutany nie lubią pasty do zębów. Tłumaczenie: Paulina Blaszczykiewicz

Wydawać by się mogło, że pytania jakie w książce stawia autor są dziwne. Bo co maja wspólnego - jak w tytule orangutany z pasta do zębów lub rowerzysta z niedźwiedziami polarnymi? I czemu niby film z Internetu miałby wędrować dnem morskim?

Te i inne - przyznajcie - intrygujące pytania padają w książce francuskiego autora. Padają i sprawiają, że po 1) od razu chce się poznać na nie odpowiedź, 2) tę odpowiedź dzieci zapamiętają.

Najważniejszą jednak zaletą tej książki jest tematyka jaka podejmuje. W prostych, czasami pozornie zagadkowych, stwierdzeniach zostają wyjaśnione zależności między naszymi działaniami, a zmianami klimatu. Mocą tych historii jest pokazania tego, co jako dorośli znamy z innych dziedzin życia - układu bodziec - reakcja. Przykład? Jeśli rolnik spryska swoje plony środkami grzybo- i owodobójczymi, populacja owadów spadnie. Malejąca liczba owadów to mniejsza ilość pokarmu, na przykład da jaskółek. Czyli pryskanie pól = zmniejszenie liczby ptaków.

Warto, by tę książkę dziecko czytało w towarzystwie osoby dorosłej, która będzie zwracała uwagę na to, jak przedstawione w niej treści korelują z wrażliwością dziecka. Łatwiej będzie wówczas wyjaśnić młodej czytelniczce czy młodemu czytelnikowi, że powinno się używać pasty do zębów, która nie ma w składzie oleju palmowego, niż później ukoić dziecięce łzy wynikające z tego, że każde umycie zębów zabija małego orangutana.

Wydane przez Wydawnictwo Kropka




Grzegorz Kasdepke, Koronkowa robota

Dziewięcioletni Staszek, siedmioletnia Róża i ich rodzice na urlop wybrali się do Koniakowa. Tak, tego od koronek - jak już tytuł książki mógł Wam zasugerować. Nie spodziewając się niczego fascynującego w niewielkiej górskiej miejscowości, chłopiec wymyśli, że napisze książkę. I to nie byle jaką - gdyż będzie to kryminał. Zaczął zatem bacznie obserwować ludzi i zdarzenia i choć jego młodsza siostra, czepialska straszliwie, wtrąciła się i tym razem, to raczej wyszło to i chłopcu, i jego opowieści na dobre.

Fabuła szalenie przyjemną, jakość grzegorzowokasdepkowa, więc jest dobrze. Na wielki plus zasługuje coś, na co pada nasz wzrok zaraz po tym gdy miniemy stronę tytułową. Znajduje się tam bowiem INSTRUKCJA OBSŁUGI KSIĄŻKI :-) Genialny pomysł, gratuluję! Podoba mi się i to, że zanim dotrzemy do historii właściwej, poznajemy jej bohaterów - uwielbiam takie rozwiązania. A za opis pani Marii, który docenią bardziej rodzice niż dzieci - serdecznie dziękuję:-)

Polecam:-)

Wydane przez Wydawnictwo Literatura



Lucy Maud Montgomery, Anne z Zielonych Szczytów. Tłumaczenie: Anna Bańkowska

Burza jaka przetoczyła się przez gremia zainteresowane tym, czy Ania to na pewno Anne i czemu rudowłosa dziewuszka z Zielonych Wzgórz nagle zamieszkała w Zielonych Szczytach, nieco mnie zdumiała. I rozbawiła. Nie skusiła jednak do tego, by czym prędzej czytać nową wersję tłumaczenia i przekonywać się kto ma rację. Nie czuje się kompetentna do takich ocen.

Nieco czasu minęło, w zapowiedziach wydawniczych pojawiła się kolejna część losów panny Shirley, a na platformie audiobookowej, z której korzystam pojawiła się Anne z Zielonych Szczytów. Postanowiłam zatem posłuchać, zamiast czytać. I to był bardzo dobry wybór.

Od dawna mówię o tym, że słuchając książek uruchamiam inny poziom rozumienia, niż czytając. Są pewne frazy, opisy trafiające do mnie bardziej, na zupełnie inne rzeczy zwracam uwagę, inne mi się w fabule uwypuklają. I nie inaczej było w tym przypadku.

Macie gdzieś pod ręką 10-11- letnie dziecko? Popatrzcie na nie, zastanówcie się co umie, jakie ma talenty, czym się interesuje, jak wygląda standardowy dzień z jego życia. I teraz zestawcie to sobie z Anne, która w wieku jedenastu lat zwierza się obcej kobiecie do domu, której omyłkowo trafiła, że całą noc nie spała z przejęcia na myśl o tym, że będzie miała własny dom. Dotychczas bowiem Anne mieszkała i pracowała w różnych domach, gdzie - niczym służąca - zajmowała się dziećmi, domem i tym, co trzeba było. Była wszak dzieckiem niczyim.

Rozczuliła mnie rozmowa Anne i Diany na temat tego, że już niedługo będą mogły nosić długie spódnice i upięte włosy i będą wówczas już prawie dorosłe. I teraz wykonajcie rzut oka na współczesne trzynastolatki.

Mam nieodparte wrażenie, że wartości jakie były cenne dla Anne Shirley i jej rówieśnic, zostały już dawno zapomniane. I to, w odróżnieniu od samej powieści, wcale mi się nie podoba.

Wydane przez Wydawnictwo Marginesy

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k