Przejdź do głównej zawartości

Kudłate szczęścia

Koty mają ustalony porządek dnia i mało co, jest w stanie je z niego wybić. Troszkę inny jest układ godzinowy weekendu, ale o tym za chwilę. W zwykły, roboczy dzień pobudka przypada gdzieś na 5 rano. Jestem wówczas budzona i proszona o jedzenie. Gdy ja wstaję, godzinę później, koty najczęściej leniwie snują się po domu, popatrują na mnie podczas mycia się i tylko Gusia prosi, by ja wypuścić na balkon. Gdy wychodzę z domu koty zasypiają mniej więcej do 10:00, kiedy to Duszka dostaje zastrzyk. Kolejne ożywienie kociuszków następuje koło 13-14, czyli w porze na obiad. A następne - gdy wracam koło piątej do domu. Z powodu ciepła koty przestały z nami spać. Wybierają podłogę, porzucając także wygodne koszyki. Na poniższych zdjęciach widać śpiące i leżące, a przyłapane w najróżniejszych miejscach.








Gusia powróciła do  świętowania weekendu. Wczoraj, podczas maratonu filmowego jaki sobie urządziliśmy nie schodziła z moich kolan, a dziś, koło 5 rano, postanowiła nas odwiedzić i podomagać się czułości. Burczała, lizała mnie po twarzy (a to się zdarza bardzo, bardzo rzadko), układała się to na mnie, to na Z. i ogólnie ujmując - migdaliła się intensywnie.

Obecność Wojtka ma dobroczynny wpływ na starsze kotki. Mały gania je, zaczepia, a one - z dużą urazą i oburzeniem, uciekają przed nim lub gonią go, by mu zademonstrować swoją przewagę. On sobie nic z tego nie robi, bo wie, że nie zrobią mu krzywdy, a poza tym - Nusia pozwala mu na wszelkie pozorowane walki, szaleństwa i czułości.

Codziennie odczuwam dobroczynny wpływ kotów na samopoczucie, na motywację. Kociaste uświadamiają co jest w życiu ważne, układają plan dnia wg tego, co jest dobre - dla nich i dla nasi sprawiają, że nie wyobrażamy sobie domu bez nich. też tak macie?

P.S. Może ktoś, kto jest najlepszym domem na świecie, chciałby dokocić się przyjmując Wojtusia do rodziny?

P.S. Z zooplusem nie jest tak fajnie jak pisałam ostatnio, ale całość opiszę, gdy dostane odpowiedź ze sklepu.

Komentarze

wilddzik pisze…
Ja też nie wyobrażam sobie życia bez kotów :-)
retro77 pisze…
A Ja bez moich kotów i psa :)
abigail pisze…
No, ja też uważam, że one są niesamowite i bardzo nas zmieniły - na lepsze :).
amyszka pisze…
My też w weeknend mieliśmy maraton filmowy ,a z kolan nie chciał mi zejść Filipek ;))
Życie bez kotów ? Niewyobrażalne ! ;)

To czekamy na kolejny wpis ...
hersylia810 pisze…
Wojtuś ma bardzo oryginalną oprawę oczu.
zu pisze…
Wojtuś jest taki szczupły i długi ,jak kotki z nieodległej Tunezji...Nie ma czasu,bidulka,sadełka zawiązać;-)))
kociokwik pisze…
Oj, tak - człowiek pod wpływem zwierząt się zmienia:-)
kociokwik pisze…
Gusia zaczęła odwiedzać nas też w nocy:-)
kociokwik pisze…
Cały jest taki lwi:-)))

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj