Przejdź do głównej zawartości

Julita Bator. Zamień chemię na jedzenie.

Wydane przez 
Wydawnictwo Znak

Rzadko czytam poradniki, ale książka Julity Bator trafiła w moje ręce w znakomitym czasie i wiem, że za chwilę przeczytam ją jeszcze raz, a pewne jej fragmenty skseruję, by móc razem z nimi robić zakupy. Dlaczego?

Julita Bator, wobec norotycznych chorób swoich dzieci oraz własnych i męża, postanowiła przyjrzeć się temu, co jemy i co nas otacza i rozważyć, zgodnie z maksymą Jesteś tym, co jesz, jak duży wpływ mają na kondycję organizmu pokarmy spożywane przez nas codziennie. To, czego dowiedziała się studiując mądre źródła i etykiety kupowanych w sklepach produktów jest na równi fascynujące i przerażające.

Chleb smarować masłem, czy margaryną? Jaki ma to być chleb? Ile musztardy jest w musztardzie i czy lepiej kupować warzywa konserwowane w puszkach, czy w słoikach? Z czego składa się ulubiony jogurt i czy naprawdę płatki śniadaniowe to coś, czym powiniśmy zaczynać dzień? Jakie mleko wlać do kawy i jaka to ma być kawa? Mnóstwo wątpliwości, prawda? Julita Bator opowiada o tym, co z punktu widzenia ludzkiego zdrowia lepiej jest wybierać. Nie nakazuje, nie stara się nam oznajmić prawd objawionych - po prostu na przykładzie swojej rodziny pokazuje, co jej się sprawdziło, a czego ona i jej najbliższi nie wpuszczają już do swojej kuchni i na talerze.

Książka jest przygotowana w sposób bardzo wygodny - zarówno spis treści, jak i indeks nazw, bibliografia, lista przepisów pozwalają szybko znaleźć interesujący temat, czy produkt. Uławiają też sprawdzanie tego, czego powinniśmy się wystrzegać robiąc zakupy.

Mam wrażenie, że "Zamień chemię na jedzenie" Julity Bator wkrótce stanie - mocno zaczytana - na półkach w wielu domach, a dla całej rzeszy ludzi stanie się czymś na kształt Biblii zdrowego żywienia.

Komentarze

kamyk pisze…
Ostatnio próbuję zdrowo się odżywiać i z chęcią znalazłabym ten tytuł u siebie na półce, bo wciąż mam wiele pytań i wątpliwości, które chciałabym rozwiać ;)
Monika Badowska pisze…
Kamyk,
sięgnij po tę książkę koniecznie. I napisz później, co sądzisz:-)
rr-odkowa pisze…
Wypatrzyłam tę książkę w zapowiedziach wydawniczych i już wtedy wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Twoja pozytywna recenzja tylko mnie w tym utwierdza.
Już od dawna czytam składy wszystkich produktów (począwszy od jogurtu naturalnego)i ciągle dziwię się po co ta cała chemia i szukam tych najmniej przetworzonych. No więc ta książka jest dla mnie "must have" :)
Monika Badowska pisze…
Rr-odkowa,
ja do tego stopnia nie lubię zakupów, że kupowałam, co chciałam i wychodziłam ze sklepu. Ale dziś, po lekturze, już oglądałam etykiety. Rozbawił mnie chleb z napisem "Razowy na naturalnym zakwasie", który w składzie miał drożdże.
Czekam na Twoją opinię dot. książki
:-)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...