Przejdź do głównej zawartości

Grégoire Delacourt. Lista moich zachcianek.

Wydane przez
Wydawnictwo Drzewo Babel

Zastanawialiście się, co by się stało z Waszym życiem, gdybyście wygrali duże pieniądze na loterii? Na przykład dziś, 12 milionów złotych?

Jocelyne, właścicielka pasmanterii, namówiona przez przyjaciółki wysyła kupon loterii. Gdy okazuje się, że to właśnie ona wygrywa 77 000 000 kobieta zaczyna myśleć o tym, czego pragnie, o tym, co jest jej w życiu potrzebne, co byłoby zachcianką, a co wyrazem szaleństwa. Swoje pomysły zapisuje na kartkach i równocześnie z wyjątkową ostrością i dystansem zaczyna spoglądać na własne życie, relacje rodzinne, przyjaciół.

Znacie krążące w Sieci powiedzonka "Pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy już tak" lub "Kto mówi, że pieniądze nie dają szczęścia, ten nigdy nie był w księgarni"? Powieść Delacourta jest nieco gorzkawą odpowiedzią na żartobliwe slogany o tym, że dobra nadyte mogą dać nam szczęście. Bo przecież, aby być szczęśliwym nie trzeba wiele, za to, by zachować równowagę po otrzymaniu pieniędzy zbyt dużych, by móc je ogarnąć umysłem, trzeba mieć solidną osobowość, osobowość, dzięki której nie przedłożymy nowego samochodu i jachtu nad ciepłych morzach nad związek z bliskimi.

"Lista moich zachcianek" to mądra książka pokazująca jak łatwo jest się zagubić w gonitwie za dobrami. 

Komentarze

natanna pisze…
Warta przeczytania.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...