Przejdź do głównej zawartości

Majgull Axelsson. Pępowina.


Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Pisanie Majgull Axelsson budzi w czytelniku pokłady emocji z jakich nie zdawał sobie sprawy. Przeglądając się w historiach opowiadanych przez Autorkę z zadziwiającą ostrością zaczyna spoglądać się na swoje życie, relacje z bliskimi, na problemy, które wydają się być ważkie. Wydają się, bo w zetknięciu z bohaterami prozy Axelsson okazują się takimi nie być.

„Pępowina” to książka o tym, co nas łączy z rodzicami zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu tego słowa. W jednym z zajazdów w szwedzkim miasteczku podczas burzy i sztormu gromadzą się osoby szorstkie, nieprzyjazne wobec innych, pokaleczone życiowo przez różne doświadczenia wywodzące się z ich relacji rodzinnych. Owe niewyjaśnione słowa, gesty, których było zbyt wiele lub których brakowało, rzutują na zachowanie dorosłych ludzi i w chwilach traumatycznych odzywają się głośniej niż kiedykolwiek wcześniej. 

Emocje bohaterów, dzięki kunsztowi pisarskiemu Axelsson, niemal niezauważalnie udzielają się czytelnikom, a kwestie, które zaprzątają postaci powieściowe stają się istotne dla samopoczucia i samoświadomości czytelnika.

Komentarze

Isadora pisze…
Wyjątkowo emocjonalna, analityczna lektura. Do tej pory czytałam jeszcze "Dom Augusty", ale marzy mi się przeczytanie wszystkich powieści autorki:)
Maki w Giverny pisze…
Axelsson przeczytałam wszystko, co sie u nas ukazało - i każda z jej książek dosłownie wbija w fotel. Nie zawiodłam się na żadnej, podobnie mam z J. C. Oates, choć w przypadku tej drugiej pisarki muszę się po lekturze przez kilka miesięcy reanimować...
pozdrawiam seredecznie
Przeczytałam właśnie "Pępowinę" kilka dni temu i mimo iż chłonę kolejne opowieści tamtą historię cały czas mam w głowie. Wracają myśli, całe zdania, pojedyncze sytuacje. Dla mnie to chyba najmocniejsza z książek Axelsson, choć wszystkie zawsze długo w sobie noszę.
Monika Badowska pisze…
Karolino,
na mnie największe wrażenie zrobiła pierwsza, którą czytałam, czyli "Kwietniowa czarownica". BYć może dlatego, że była pierwsza i efekt nowości spotęgował emocje jakie towarzyszyły lekturze. Czytałam książkę w bibliotece, więc to też niecodzienne warunki;-)

Maja,
hm, chyba muszę spróbować Oates...

Agnieszko,
no właśnie - książek Axelsson nie da się zsotawić pod okładką po ich przeczytaniu.
Marzena Zarzycka pisze…
Jak można wciąż trzymać się tego samego schematu i za każdym razem intrygować? Cała Axelsson.
Monika Badowska pisze…
Inez,
prawda? Fascynujące:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k