Przejdź do głównej zawartości

Kajtek

W sobotni wieczór zamieszkał w Kociokwiku Kajtek. Jest biało-czarnym, pingwinkowatym chłopczykiem, który liczy sobie - sądząc po zachowaniu i umiejętnościach - około 8 - 9 tygodni.


Do wolontariuszki schroniskowej trafił na początku sierpnia. Miał tam okazję troszkę podrosnąć, podokazywać z kotami i podokuczać psu. To ostatnie zresztą stało się przyczyną, dla której Kajtek musiał zmienić dom tymczasowy; psica - starsza już pani - czuje się źle i kociątko radośnie poznające świat nieco zakłóca jej egzystencję.


Kajtek, z początku nieco strachliwy, śmiało eksploruje dom. Wie, że kocie ciotki nie skłaniają się ku zaprzyjaźnianiu się i niańczeniu smarkacza, więc z zapałem morduje myszy, zdobywa wędczane trofea, skacze po łóżku, by wreszcie zmęczony dniem - wtulić się we mnie i mruczeć.


A mruczy przepięknie... Dodatkowo - grzeje, ociera się, ugniata i miłośnie rozdaje całusy. Je samodzielnie, biegnie do kuchni wyprzedzając Nusię i kręci się radośnie czekając na napełnienie miseczki. Z higieną także nie ma kłopotu - trafia, gdzie trzeba, odwiedza brodzik i sprawdził już którędy wiedzie droga na kosz z praniem.


Kajtek jest w idealnym wieku. Ciekawy świata, wesoły, aktywny, a jednocześnie na tyle młody, by poznać zwyczaje domowe, przystosować się do rytmu życia rodziny. Jego obecność jest gwarancją uśmiechu na twarzach, radości z powrotu do domu, ciepłego podziękowania za dobry posiłek i wielu, wielu innych chwil pełnych wzruszeń i szczęścia.


Kajtek szuka Domu. 

Komentarze

Jardian pisze…
Moja Tuptusia miałaby dziś 19 lat, przeżyła 16. A ten kotek na zdjęciu bardzo do niej podobny :)
Monika Badowska pisze…
Jardian,
piękny wiek. Wyobrażam sobie jak bardzo Ci jej brakuje.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...