Przejdź do głównej zawartości

Cait Flanders. Królowa oszczędzania. Mój rok bez zakupów.


Mimo, że nigdy nie miałam kłopotu z zakupoholizmem, a jedną z wartości wyznawanych przeze mnie w życiu jest prostota, to lubię zaglądać do książek, w których ktoś pisze o swoim sposobie na okiełznanie nadmiernego konsumpcjonizmu. Ciekawi mnie niepomiernie z jakiego pułapu ktoś startuje, jakie zastosował metody i czy to co osiągnął jest dla niego satysfakcjonujące.

Cait Flanders zaczynała swoją drogę oszczędzania z olbrzymim długiem i niewielką gotówką w portfelu. Zaczynała, gdy uświadomiła sobie, że za chwilę nie będzie miała co jeść i za co zapłacić rachunków. Walczyła także z innym problemem - alkoholizmem, który starannie ukrywała przed bliskimi. Gdy pewnego dnia postanowiła dokonać zmiany (a wręcz była zmuszona jej dokonać), przystąpiła do pracy metodycznie robiąc listę tego, co kupować może. Wszystko, co poza listą było niedozwolone.

Autorka zaczęła się zastanawiać jakie wyrwy w życiu próbuje zaspokoić zakupami i alkoholem. Co w niej, jej psychice wymaga naprawy, zmiany, przepracowania, a co dotychczas spychała na margines świadomości kompulsywnie pijąc i kupując. Oglądała swoje rzeczy (ubrania, książki, inne) i zastanawiała się nad tym co nią kierowało, gdy je wybierała w sklepie. Co ciekawe - umiała się zdobyć na szczerość pisząc, że część z posiadanych przez siebie rzeczy kupowała dla siebie z przyszłości - gdy już będzie lepszą wersją siebie: elegantszą, mądrzejszą, bardziej wyrafinowaną.

Mimo początkowego wrażenia, że opowieść Cait Flander jest zanadto chaotyczna, Królowa oszczędzania to ciekawie opisany eksperyment. Co ważne - eksperyment na tyle dogłębny i przemyślany, że spowodował pozytywną odmianę życia autorki. 

Kusiło Was kiedyś, by nałożyć na siebie takie ograniczenie i sprawdzić jak się z tym czujecie? Mnie tak, więc jeśli się zdecyduję, to chętnie podzielę się z Wami emocjami jakie takiemu doświadczeniu towarzyszą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...