Przejdź do głównej zawartości

Jest sobota, jest deszcz

Gdy wokół robi się zielono, a podczas wyjazdów za miasto atakuje mnie oszałamiająco przyjemny zapach kwitnącego rzepaku, zaczynam żałować, że nie mieszkam na Mazurach. By jednak docenić aktualne zamieszkanie szukam różnych atrakcji wokół siebie. Jedną z nich jest olbrzymi (640 ha) Park, którego zakątki czasami przypominają leśne ostępy.


Park jest miejscem chętnie odwiedzanym. Zarówno przez rodziny z małymi dziećmi, przez miłośników sportów, przez właścicieli zwierząt (i świadomie nie piszę - psów, zdarzaą się też inne zwierzaki). Codziennie, w godzinach popołudniowych, czy wieczornych parkowe alejki zapełnione są ludźmi. W weekendy następuje apogeum. Zazwyczaj - bo dziś było odmiennie. 



Może było za wcześnie? A może, co bardziej prawdopodobne, ewentualnych specerowiczów przestraszyły ciemne chmury?

Od 11 po Parku jeździła grupa rowerzystów uczestniczących w akcji Odjazdowy Bibliotekarz. Inicjatorem tej akcji w Katowicach jest Miejska Biblioteka Publiczna. Idea Odjazdowego Bibliotekarza, obecnego w całej Polsce, mnie się podoba, ale niektórzy krytykują, choć chyba nie do końca umieją wyrazić, co im przeszkadza we wspólnych rowerowych wędrówkach ludzi pracujących w bibliotekach i ludzi czytających książki.

Godzinę wcześniej w Parku rozpoczął się Piknik Fair Trade. Skierowany głównie do młodych ludzi lub rodzin z dziećmi zapowiadał się interesująco, choć tych, którzy mogliby skorzystać z przygotowanych atrakcji, było niewielu.

Na Dużej Łące buduje się scena. Jutro będą z niej grane koncerty, na które bardzo się cieszę. W końcu okazja do wysłuchania na żywo Maleo Regae Rockers i Luxtorpedy w tym samym dniu nie zdaża się zbyt często.



Z Parku wygonił mnie deszcz. Żałuję wielce, bo podczas wędrówki słuchałam "Gniewu aniołów". To moje pierwsze spotkanie z S. Sheldonem i przyznaję, że bardzo udane. Ostatnio nawet słuchałam książki podczas bezsennej nocy :-) Coraz mocniej przekonuję się do audioksiążek; są idealne na wielogodzinne spacery i dojazdy do pracy.



Deszcz mogłam przeczekać w jednej z parkowych knajpek, ale uświadomiłam sobie, że dawno już nie pozwoliłam sobie na zmoknięcie. Takie zupełne przemoknięcie w wiosennym, ciepłym deszcu... Pamiętacie, kiedy ostatnio szliście w deszczu z radością?

Komentarze

Agnes pisze…
Nie pamiętam, ale takie zmoknięcie tej fajne :)
Audiobooki na dojazdy są znakomite.
kasiaszara pisze…
Matko jedyna, mieszkasz w Katowicach?? Mam tam pół rodziny, w tym parku spędzałam w dzieciństwie każde wakacje, do Wesołego właziliśmy przez dziurę w siatce...;)Kocham go!
Monika Badowska pisze…
Agnes,
zachęcam do zmoknięcia jeszcze tej wiosny:-) Kiedyś czytałam, że to, co kiedyś było zjawiskiem pogodowym, czy po prostu naturą w naszym świecie dążącym do ideału narzucanego przez kolorowe miesięczniki zaczęliśmy traktować jako przeszkodę - deszcz, śnieg, słońce (ciepło).

Kasiu,
jeśli będziesz u rodziny odezwij się:-) Może nie będziemy włazić przez dziurę w siatce do Wesołego, ale połazimy po dzikszych ścieżkach :-)
Agnieszka pisze…
Masz cudowny park w mieście :D
Nie mogę się doczekać aż sama do niego wejdę, kiedy pojadę na studia właśnie do Katowic. Jak tak patrzę to w moim rodzinnym mieście choć jest śliczny park z miejscem na uprawianie różnych sportów i innego kreatywnego spędzania czasu to nie można ich do siebie porównać.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj