Meave Binchy. Na dobre i na złe.
Wydane przez
Wydawnictwo Libros*
Meave Binchy ma niebywałą zdolność prowadzenia swoich opowieści w taki sposób, który niejako automatycznie tworzy w czytelniku więź między nim, a bohaterami powieści. Nie inaczej było w tym przypadku - niemal natychmiast poczułam sympatię do Elizabeth, Aisling i Eileen.
Akcja "Na dobre i na złe" zaczyna się w roku 1940 kiedy angielskie małżeństwo na wieść o zalecanej ewaluacji decyduje się wysłać jedyną córkę do dawnej przyjaciółki, do Irlandii. Dziesięcioletnia dziewczynka z kostycznego domu trafia pod skrzydła O'Connorów; do rodziny dużej, hałaśliwej, bardzo z sobą zżytej. Gdy Elizabeth po pięciu latach wraca do Londynu jest związana z rodziną z Kilgarret o wiele silniej niż kiedykolwiek ze swoimi rodzicami.
Obserwując życie Elisabeth i jej przyjaciół, towarzysząc jej w wyborach życiowych, kibicując jej decyzjom trzeba docenić rolę przyjaźni. Aisling była obecna w listach lub osobiście w chwilach trudnych dla Elizabeth i wzajemnie; przyjaźń dziewczynek dojrzała wraz z nimi i dojrzewając uległa przemianie w coś co zdarza się niezwykle rzadko i co trzeba, tym bardziej, cenić.
Marzy mi się, by ktoś w Polsce wydał w sensownych okładkach wszystkie książki Meave Binchy. Autorka zdecydowanie zasługuje na to, by opuścić biblioteczny regał podpisany "romanse".
* Książka, którą czytałam była wydana przez Libros, ale nie zrobiłam jej zdjęcia i nie mogę znaleźć w Necie właściwej okładki.
9 komentarzy:
Cieszę się, że kolejna osoba sięgnęła po lekturę tej wspaniałej autorki :) Bardzo mi się podobała. Zgadzam się z Tobą, że okładki przydałyby się bardziej sensowne, ale w UK nie jest lepiej, zakupiłam wersję z fajnymi okładkami na allegro, ale z czcionką tak małą, że nie da się tego czytać.
Pozdrawiam ;)
To nie pierwsza moja książka tej Autorki - bardzo ją lubię. Udało mi się nawet obejrzeć dwa filmy zrealizowane na podstawie jej książek.
Pozdrawiam:-)
ja mam wydaną właśnie tak, jak na Twoim zdjęciu. Mnie się też marzy opuszczenie regałów romanse przez Binchy, bo to dla niej krzywdzące. Nie mam nic przeciwko romansom, ale w tym wypadku to jakby odjąć jej jedną rękę.
Poza tym jest jeszcze jedna istotna cecha jej pisarstwa, ona opisuje prawdziwą Irlandię, oczywiście jedną z ... ale jednak wie, o czym mówi.
Pierwsze słyszę o tej książce i szczerze mówiąc doszłam do wniosku, że na mojej półce stoi wiele ciekawszych książek niż ta.
Ja już czytałam jedną jej książkę i mam drugą do czytania.Dobrze się ją czyta.)
Okładki można jeszcze przeżyć, ale tytuły! Po "Miłość i kłamstwa" nie sięgnęłabym, ale pamiętając rekomendację kasi.eire wzięłam w ciemno, żeby spróbować prozy M. Binchy. Okazało się, że tytuł oryginału to "Quentins" - nazwa restauracji, miejsca ważnego dla fabuły.
Bardzo dobra obyczajowa proza, wątki romansowe też są, ale nie są li i jedynie.
Czasami warto wyjrzeć poza swoją półkę;-)
Mam za sobą już kilka i narastające wrażenie, że się uzależniam od jej pisania.
O tak! Książka nosząca oryginalny tytuł "Scarlet Featcher" w polskiej wersji zatytułowana jest "Jej największa miłość". Scarlet Featcher to nazwa firmy kateringowej, którą otwiera i próbuje utrzymać dwoje bohaterów.
:-)
Prześlij komentarz