Peter Singer, Jim Mason. Etyka a to, co jemy.
Wydane przez
Wydawnictwo Czarna Owca
Petera Singera znam, Jima Masona poznałam dopiero
przy okazji tej książki. Po przeczytaniu informacji o książce spodziewałam się,
że autorzy opiszą warunki, w jakich trzymane są zwierzęta hodowlane, że opisy
te będę pełne makabrycznych faktów i że będzie mi bardzo trudno czytać to
wszystko.
I rzeczywiście, Singer i Mason pokazali
szczegółowy obraz ferm przemysłowych i jest to obraz straszny, natomiast
autorzy nie mieli na celu epatowania czytelników okropnościami, bowiem książka
poświęcona jest przede wszystkim etyce. Oto czytamy we „Wstępie”:
Rzadko uważamy, że to, co jemy, jest kwestią etyki. Kradzież, kłamstwo, wyrządzanie krzywdy innym – owszem, te postępki możemy oceniać jako moralne lub niemoralne. Wielu zaliczyłoby do tej grupy także naszą działalność społeczną, wspaniałomyślność wobec bliźnich w potrzebie oraz – a może przede wszystkim – życie seksualne. Ale jedzenie – sfera ważniejsza niż seks, która dotyczy nas wszystkich – jest na ogół postrzegana inaczej. Zastanów się, czy kariera polityka mogłaby być przesądzona po ujawnieniu tego, co on jada? [s. 13]
Singer i Mason są zdania, że kwestia jedzenia
mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego powinna być przedmiotem namysłu
etycznego; autorzy wyróżniają tu wiele kwestii szczegółowych. Są przecież ludzie,
którzy jedzą mięso każdego pochodzenia i nie przejmują się tym, w jakich
warunkach żyją zwierzęta przeznaczone na ubój; są tacy, którzy nie jedzą mięsa
zwierząt hodowanych przemysłowo, i są wreszcie ci, którzy mięsa nie jedzą w
ogóle. Jedni jedzą ryby pochodzące z każdego źródła, inni nie jedzą ryb
hodowlanych. Kolejny ciekawy problem, na który wskazują autorzy, to ten, że
nieprzemysłowe metody produkcji żywności zwykle są droższe, czasami nawet
znacznie, od metod przemysłowych, dzięki którym wielu ludzi może w ogóle jeść
mięso.
W książce zostało przedstawionych mnóstwo kwestii,
o których większość ludzi, w tym ja, nie ma pojęcia. Nie zajmowało mnie nigdy
zjawisko przyłowów, polegające na tym, że w sieci statków wpadają gatunki
niechciane przez rybaków; ów przyłów, zwany „chłamem”, najczęściej jest
wyrzucany za burtę, a wyrzucane zwierzęta w dużej części są już martwe. Nie
wiedziałam, że na jednego złapanego dzikiego łososia przypada trzysta
sprzedanych łososi pochodzących z hodowli. Nie wiedziałam, że łososiom
hodowlanym podaje się sztuczny barwnik po to, aby ich szarawe mięso zabarwić na
różowo, tak, by wyglądało na mięso dzikiego łososia. Nie wiedziałam mnóstwa
rzeczy, o których piszą Singer i Mason i właśnie przede wszystkim te nowe dla
mnie informacje stanowią o wartości książki.
Singer i Mason potrafią sprawić, żeby czytelnik
wiele kwestii związanych z jedzeniem zaczął postrzegać w kontekście etycznym i
to jest wielka zasługa autorów, za których poglądami nie idę jednak w ciemno,
bo przecież pamiętam, jakie propozycje, dotyczące nie tylko i nie przede
wszystkim zwierząt, przedstawiał w przeszłości Singer. Książka, jak mi się
wydaje, jest po prostu rzetelnym opracowaniem ważnego problemu, materiałem do
dalszych studiów i przemyśleń i za to autorom należą się duże brawa.
8 komentarzy:
Zainteresowałaś mnie. Bardzo lubię czytać na takie tematy, ponieważ są to ciekawe tematy do późniejszych dyskusji. Z rzeczy, które ja słyszałam to ponoć dzikie łososie już prawie nie istnieją. Z kolei ryba panga jest hodowana w klatkach, ustawionych jedna na drugiej i te niżej żywią się odchodami, bo pokarm już do nich nie dociera. Kury też są hodowane w ciasnych klatkach (ale o tym chyba każdy wie). Dlatego mama każe mi kupować jajka kur z wolnego chowu.
Książka być może robi wrażenie, ale podejrzewam, że na większości ludzi tylko chwilowe. Mam wrażenie, że tyle złego się dzieje na świecie, że niewiele jest takich osób, które przejmą się losem paru zwierząt. A już na pewno nie skłoni do kupowania droższego mięsa tylko dlatego, że zwierzę było wcześniej dobrze traktowane.
"Książka być może robi wrażenie, ale podejrzewam, że na większości ludzi tylko chwilowe. Mam wrażenie, że tyle złego się dzieje na świecie, że niewiele jest takich osób, które przejmą się losem paru zwierząt. A już na pewno nie skłoni do kupowania droższego mięsa tylko dlatego, że zwierzę było wcześniej dobrze traktowane."
Bardzo smutną diagnozę wystawiasz ludziom. "Robię źle, ale co tam, inni też" - to postawa rodem z podstawówki.
Szczerze mówiąc to ta książka w żaden sposób mnie do siebie nie przyciągnęła. A wręcz przeciwnie, wydaje się nuda. Wystarczy mi moja mama ciągle opowiadająca o zdrowym odżywianiu, no, ale :)
Może kiedyś, jak się do tego przekonam.
>Donna
"Wystarczy mi moja mama ciągle opowiadająca o zdrowym odżywianiu"
Super, że wystarczy Ci mama opowiadająca o zdrowym odżywianiu, ale co to Twoje wyznanie ma wspólnego z książką? Autorka notki wyraźnie napisała, że jest to książka o etyce, co potwierdzam, bo książkę czytałem, a nie o jakimś zdrowym odżywianiu.
Pozdro
Ewko,
podzielam Twój sceptycyzm wobec ludzi. Autorzy uczciwie piszą o tym, że warunki ekonomiczne ograniczają znacznie wybory tego, co jemy. Tak jak napisałam w tekście - wieku ludzi nie stać na zrezygnowanie z kupowania mięsa pochodzącego z hodowli przemysłowej.
Diagnoza smutna, ale prawdziwa. I raczej nie ma nic wspólnego z podstawówką, a już zupełnie (jak mi się wydaje) nie stanowi jakiekolwiek usprawiedliwiania się przez Ewkę.
Donno, nie chciałabym być niegrzeczna, ale do tej książki nie trzeba się przekonywać, a jedynie dojrzeć.
Tak, książka nie jest o zdrowym odżywaniu, a o etyce.
Prześlij komentarz