Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

Alexander McCall Smith. W towarzystwie uroczych pań.

Wydane przez Wydawnictwo Zysk i S-ka O tym, że kocham twórczość Alexandra McCalla Smitha piszę przy każdej okazji i stałym bywalcom bloga pewnie już się kojarzę jako fanka Szkota, który urodził się w Rodezji. Uznaję jednak, że nie tylko stali bywalcy czytają to, co piszę, więc za każdym razem będę czynić wyznania:-) "W towarzystwie uroczych pań" to 6 tom cyklu "Kobieca agencja detektywistyczna". Niech Was jednak nie zraża ta informacja. Opowieść o Mma Ramotswe, pierwszej botswańskiej detektyw, kobiecie mądrej i życzliwej, fascynuje swoją prostotą, umiłowaniem i poszanowaniem pewnych tradycyjnych wartości. Książka zaczyna się rozważeniami o zmianach społecznych zachodzących w Botswanie. Bohaterka, uczciwa i zajmująca się pracą detekywistyczną, zostaje oskarżona przez kelnerkę o to, że chciała opuścić kawiarnię bez płacenia rachunku. I od tego, oburzającego Mma Ramotswe, ale ogólnie ujmując, zwyczajnego, wydarzenia zaczyna się historia opowiedziana w o

Kto z nami mieszka?

Obecność kotów dobrze nam robi. Uśmiechamy się patrząc na ich zabawy, motywują nas do tego, byśmy zadbali o zawartość ich misek i czystość kuwet, a tym samym o swoją kondycję, sprawiają, że głaszcząc je czujemy się odprężeni, a gdy potrzebują aktywności fizycznej sprawiają, że gramy z nimi w piłkę, podrzucamy zabawki, uciekamy ze sznurkiem. Traktujemy koty jak dzieci. Niewielkie rozmiarowo, sympatyczne stworzenia, które - gdy tylko chcą - zakomunikują nam wszystko na czym im zależy. Puchate, wszędobylskie, czasami rozgadane i szukające w naszych ramionach pociechy i serdeczności. Rzadko myślimy o tym, że w domu mamy dorosłe osobniki mięsożernych ssaków drapieżnych. O tym, że kot, który przychodzi się przytulać i ugniatać naszą poduszkę przed snem, jest solidnie wyposażony w narzędzia służące zdobywaniu pokarmu i obronie. Nasze koty nie lubia obcych. Nie, źle napisałam - nasze koty nie lubią tych, którzy nie są nami. Każdy z naszych kotów syczy, stroszy się, warczy, atakuje ludzi innych

Przemek Opłocki. Camino inaczej, czyli dlaczego warto zostać pielgrzymem.

Wydane przez Wydawnictwo Verbinum Lubię książki o Drodze św. Jakuba. Lubię, bo pielgrzymka tą Drogą ma zupełnie inny klimat niż gromadne pielgrzymki do Częstochowy czy Wilna. Lubię, bo pielgrzymowanie samotne, z okazjonalnym towarzystwem ludzi z różnych stron świata, nasuwa myśl o wędrówce na przekór swoim słabościom, o modliwie, wyciszeniu, spokoju. Przemek Opłocki pisze o swoim wędrowaniu. Nie uczynił z książki przewodnika, w którym znaleźć można ceny produktów spożywczych kupowanych po drodze, czy godziny otwarcia noclegowni i sklepów. Pisze na wskroś subiektywną opowieść o tym jakie emocje towarzyszą wędrowaniu, które z miasteczek urzekają urodą, a które oddaleniem od współczesnego świata. Wyraża opinię (i ten fragment zastanowił mnie najbardziej) na temat współczesnego sposobu pielgrzymowania, pielgrzymowania osób, które codziennie stykają się z wieloma udogodnieniami, z możliwościami ominięcia zmęczenia, zminimalizowania wysiłku i korzystają z tych możliwości. Jak oni

Jodi Picoult, Samantha Van Leer. Z innej bajki.

Wydane przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka Nie powinnam czytać tej książki. Opowieść dla nastolatek pisana przez sławną mamę i jej córkę nie powinna w ogóle trafić w mojej ręce. Ale skuszona nazwiskiem odnalazłam "Z innej bajki" wśród książek w dziale dziecięcym i młodzieżowym mojej biblioteki i naraziłam się na zniechęcenie i narastające osłupienie. Istnieje książka, której bohaterowie mogą się komunikować z niektórymi ludzmi. Umiejętnośc dostrzegania żywych bohaterów bajki ma autorka tejże i pewna amerykańska nastolatka, Delilah, która niepowodzenia na polu towarzyskim kompensuje sobie czytaniem książek. Książe Oliver, bohater bajki, staje się pewnego dnia dla Delilah najważniejszą osobą na świecie i dziewczyna jest gotowa zrobić wszystko, by wyrwać go z kart książki, w której historia wciąż rozgrywa się na nowo i wciąż pozostaje niezmienna. Kilka razy dopadała mnie chęć odłożenia tej książki i zajęcia się czymś przyjemniejszym. Nijak nie umiałam odnaleźć id

Lech Jęczmyk. Nowe Średniowiecze. Felietony zebrane.

Wydane przez Wydawnictwo Zysk i S-ka Książkę podzielono na trzy części mające swój tytuł, a do tego dochodzą trzy wywiady z autorem i dwa postscripta (w książce tak właśnie jest napisane: „postscriptum” – w jednym słowie). Tytuły poszczególnych części są na tyle ogólne, że Jęczmyk może pozwolić sobie na zamieszczenie tekstów traktujących o rozmaitych kwestiach. W notce wydawcy zamieszczonej na tylnej okładce czytamy, że Jęczmyka można określić mianem anarchizującego prawicowca i to jest dobre określenie. Prawicowcem Jęczmyk jest z pewnością, bo mówiąc w największym skrócie, nie projektuje świata, tylko go przytomnie analizuje. Jest też anarchistą, bowiem nie daje się nabrać na plewy rozsiewane przede wszystkim przez elektroniczne media, tylko trzyma się tego, co porządnie przemyślał i do czego jest przekonany. Być może ta opisowa definicja anarchizmu nie jest najlepsza, być może jest nawet dziwna, ale dzisiaj trzeba mówić wiele dziwnych rzeczy, dla naszych przodków trywial

Tomasz Kwaśniewski. Jedno oko na Maroko.

Wydane przez Wydawnictwo Czarna Owieczka Książka - ciekawostka. Książka - pytanie. Książka, w której odpowiedzi udzielają ludzie niestandardowi, tacy, jakim dzieci szczególnie mocno przyglądają się na ulicy. Tacy, do których dzieci podejdą, by zapytać "dlaczego?", a których - my, dorośli - mijamy na ulicy nie okazując zaciekawienia ze wstydu. Rozmówcami Tomasza Kwaśniewskiego jest ksiądz, kobieta niedużego wzrostu, bezdomny, bliźniacy, mężczyzna, który czuje się kobietą i taki z albinizmem. Każdej z osób Autor zadaje pytania proste, ale ciekawe (wstydliwi dorośli powiedzieliby, że "ciekawskie"). Pytania i odpowiedzi pozwalają potraktować rozmowę jako dobre źródło informacji o czymś czego nie wiemy, a co niektórych z nas nurtuje.  Z rozmów wyłania się obraz dużej determinacji jaką wypracowałi sobie rozmówcy Kwaśniewskiego. Muszą umieć prosić o pomoc, korzystać z tego, co jest im dane, muszą mieć w sobie siłę, by radzić sobie z ludzką niechęcią i agr

Marcin Pałasz. Elf Wszechmogący.

Wydane przez Wydawnictwo Skrzat W progu wakacji w wielu miastach, lasach, na łąkach znaleźć można błąkające się, nieszczęśliwe psy. Ich ludzie wyjeżdżając na urlop postanowili pozbyć się zbędnego balastu. Nie każde z miejsc przyjmuje gości ze zwierzętami, a nawet jeśli - to przecież za obecność psa trzeba zapłacić. Dla wielu osób, przerażająco wielu, te warunki dyskwalifikują psa i pozwalają potraktować go jako rzecz, której - gdy już niepotrzebna - można się pozbyć. Na szczęście Duży i Młody Efla prezentują zupełnie inną postawę. Dla nich wakacje bez psa nie byłyby wakacjami; jak można by zostawić członka rodziny bez opieki i pojechać na wypoczynek? Ruszają zatem w trójkę nad morze planując spacery, odpoczynek i szeroko rozumiany relaks. Na miejscu czeka na nich niespodzianka - dom, w którym mieszkają został ukradziony. Nie, nie okradziony - ktoś ukradł cały dom :-)  Brak domu powoduje konieczność znalezienia nowego miejsca do spania, a to z kolei pozwala bohaterom z

Meredith Mileti. Szczęście na widelcu.

Wydane przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia Czas jakiś temu pojawiła się na księgarskich półkach książka "Kup kochance mężą kwiaty". Niewątpliwie bohaterka powieści napisanej przez Meredith Mileti nie miała jej okazji przeczytać. Zdradzona pobiła na tyle dotkliwie kochankę męża, by otrzymać sądowy zakaz zbliżania się do Nicoli i nakaz terapii mającej nauczyć Mirę radzenia sobie z agresją. Obydwa zadania są trudne, bo Nicola pracuje jako menadżer restauracji, którą założyli i prowadzą Mira i jej mąż. Sytuacji nie ułatwia niespełna roczna córka, opieką nad którą rodzice powinni, wobec zbliżającego się rozwodu, podzielić.  Lubię książki z gotowaniem w tle. Rzadko kiedy gotuję/piekę coś, co przygotowywały bohaterki, ale lubię, gdy w ich życie wplątane jest zajmowanie się jedzeniem. Być może odzywają się we mnie stereotypy, ale dla mnie gotowanie wciąż ma w sobie magię okazywania swoich uczuć tym, dla których gotujemy (tak wiem - efektem nadmiernie rozbudzonej wiary w

Marcin Mortka. Podróże Tappiego po Szumiących Morzach.

Wydane przez Wydawnictwo Zielona Sowa Postać wikinga Tappiego zainteresowała mnie już czas jakiś temu, ale dopiero teraz miałam okazję poczytać o jego przygodach. A uwierzcie - jest o czym czytać:-) Tappiego cechuje wielka dobroć i życzliwość do świata. Oczywiście zdarza mu się rozzłościć, ale tylko w uzasadnionych przypadkach i na osoby, które sobą reprezentują wszystko co złe. Wyruszając w morską podróż Tappi zabiera przyjaciół i zaczyna zmagać się, niczym Odyseusz, z najróżniejszymi przeciwnościami. A to smok, a to zły czarodziej, a to inne dokuczliwe stwory czyhające na dobroduszność wikinga. Na szczęście wsparcie przyjaciół i ich spryt pokazują, że w kupie siła oraz, że dobro zawsze zwycięża.  "Podróże Tappiego po Szumiących Morzach" czytało sie doskonale. Skoro Tappi zaczarował mnie, to i bez trudu podbije dziecięce serca. Czego jemu, a przede wszytskim Marcinowi Mortce, życzę:-)

Jonathan Safran Foer. Zjadanie zwierząt.

Wydane przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej Książka Foera nie jest żadną wegetariańską czy wegańską agitką. I bardzo dobrze, aczkolwiek nie mam nic przeciwko dobrym agitkom w jakiejkolwiek dziedzinie. Foer nie ukrywa, że nie je mięsa i pokazuje powody, dla których nie je, natomiast nie pisze manifestu. W „Posłowiu” Dariusz Gzyra stwierdza, że książka nie wyczerpuje kwestii wszelkich możliwych relacji ludzi ze zwierzętami i oczywiście książka tych kwestii nie wyczerpuje. Foer napisał o jedzeniu zwierząt i nie się zajmuje w sposób pogłębiony tematami takimi, jak choćby jedzenie produktów odzwierzęcych czy wykorzystywanie zwierząt na inne sposoby, w tym wykorzystywanie zwierząt jako stworzenia, na których przeprowadza się rozmaite eksperymenty. Gzyra ma rację, że podczas lektury czuje się niechęć autora do stawiania wszystkiego na jedną kartę; Foer daleki jest od strategii „wszystko albo nic”. Foer pod sam koniec książki pisze tak: Gdyby zawrzeć sens całej tej książki w je

Dorota Sumińska. Jak jeż Jerzy został tatą.

Wydane przez Wydawnictwo Literackie Opowieść o jeżu Jerzym to kontunuacja historii opowiedzianej w książce " Wierzę w jeże ". Minęły dwa lata, jeż dorósł i ma już ukochaną oraz - wkrótce - będzie tatą. A bycie tatą jest wszak zobowiązujące mimo, że panowie jeże nie włączają się czynnie w opiekę nad potomstwem. Dorota Sumińska posiadła niebywałą zdolność opowiadania o rzeczach skomplikowanych i poważnych w sposób przyjazny i zrozumiały. Jeż docieka skąd się biorą dzieci, w jaki sposób rozmnażają się poszczególne gatunki, co odpowiada za dziedziczenie cech. Znajduje uważnych i mądrych mówców, którzy bądź powodowani predyspozycjami, bądź ze względu na wiedzę są w stanie podzielić się z nim (oraz czytelnikami) tym, co wiedzą. Mam wrażenie, że powieść o jeżu, który został tatą, kierowana jest do nieco starszych czytelników niż pierwsza część przygód sympatycznego Jerzego. Dzieci, które czytały (lub, którym czytano) książkę w czasie jej premiery, mają o dwa lata

Niedzielnik nr 43

Miniony weekend spędziłam w rodzinnych stronach. Na podróż pociągiem przygotowałam się niczym na bój: trzy książki i trzy audioksiążki. Przeczytałam 1,5 książki, słuchać nic nie zdążyłam. Jak każdemu, kto mieszka daleko od miejsca, z którym czuje się najsilniej związany, "rodzinne strony" rozciągają mi się na wiele kilometrów. To już nie tylko miasto, w którym dorastałam, ale niemalże całe województwo:-)  (Muszla św. Jakuba) Od pewnego czasu książki, co do których mam pewność, że nie będę do nich wracać, oddaję do zbiorów biblioteki mojego rodzinnego miasta. Dwa razy do roku książki transportuje Tata, a raz do roku mnie się udaje pospacerować wśród regałów pamiętanych od dzieciństwa. W ramach swoistej wymiany do biblioteki przynoszę książki wydane w ostatnim roku, dwóch, a wynoszę książki wiekowe, czekające na czytelników w kartonach kiermaszowych, kosztujące 50 groszy albo złotówkę. Tym razem upolowałam: Ostatnio dużo się mówi o tym jak traktuje

Odwiedziny i ucieczka przed upałem

W poprzedni czwartek, tuż po 3, odprowadzana lekko zdumionymim, a mocniej zniesmaczonymi spojrzeniami kotów, wywędrowałam z domu. Tramwaj, w którym niewiele było wolnych miejsc siedzacych, podwiózł mnie w pobliże dworca PKP, skąd - z wieloma przesiadkami, ale bez najmniejszych kłopotów - dotrzeć miałam do Domu Rodzinnego, Domu, w Którym Mieszka Kawka oraz Domu, w Którym Nie Ma Już Ciri. Już na początku podróży plany wzięły w łeb, bo pierwszy pociąg spóźnił się o godzinę. Nie o tym jednak ma być ta notka, choć uważam za konieczne wspomnienie tu o tym, że kocham polskie koleje, bo tylko w nich można przeżyć taką przygodę i tylko w nich zdarzyć się może, abym bez żadnych dopłat i wstrętów podróżowała w rodzinne strony przez Olsztyn, mimo, że wg biletu podróżować miałam przez Białystok. Kawka niewiele zmieniła się od ubiegłego roku, kiedy to ostatnio ją widziałam. Nadal jest zbyt gruba (waży 9 kg). Za to charakter ma tak - jak dawniej - silny i uroczy jednocześnie. Pozwala się głaskać, ale

Słońce wyszło, burasy się grzeją...

Pavl Rankov. Zdarzyło sie pierwszego września (albo kiedy indziej).

Wydane przez Wydawnictwo Słowackie Klimaty Dawno nie czytałam powieści tak esensjonalnej, tak przykuwającej moją uwagę, tak zajmującej w ów - trudny do określenia - poważniejszy sposób. Trzej przyjaciele i jedna dziewczyna. Jedno miasto, które zgodnie z wichrami historii należy do różnych państw. Od tych, którzy aktualnie rządzą zależy w dużej mierze jakość życia poszczególnych grup etnicznych. A ponieważ bohaterami książki są Węgier, Żyd i Czech to ich codzieność będzie determinowana przez wydarzenia rozgrywające się w ich ojczystym regionie. Akcja powieści zawiązuje się w roku 1938 i opowiada o trzydziestu latach przyjaźni, rywalizacji i walki o dobre życie. Bo choć chłopcy, a później mężczyźni, walczą o względy Marii, wciąż mają nadzieję na dobrą, spokojną codzienność, na codzienność dostatnią. I o nią walczą, każdy metodą jaka wydaje się im najodpowiedniejsza. Panorama losów Jana, Gabriela, Petera ukazuje losy innych, zamieszkujących niegdysiejszą Czechosłowację

Jak narysować...

Wydane przez Wydawnictwo Muzeum Powstania Warszawskiego W oryginalną podróż do przeszłości zabierają nas, w najnowszych propozycjach wydawniczych Muzeum powstania Warszawskiego, żyrafa Grażyna i ptaszek Gwarek.  Gwarek jest stworzonkiem ciekawskim, a Grażyna, oprócz ogromnych pokładów cierpliwości, ma również talent plastyczny. Żyrafa tłumaczy Gwarkowi jak rysować, by było łatwo i by rysujący osiągnął zamierzony efekt. A Gwarek marudzi, dziwi się, zawstydza... Ogólnie rzecz ujmując - nie jest tak zajęty lekcjami rysunku, jakby oczekiwać było można. Wybór rysunków, na podstawie których Grazyna uczy Gwarka rysować nie jest przypadkowy. Żyrafa kreśli starannie bohaterów Powstania Warszawskiego: Zawiszaka, Łączniczkę i Liberatora. Ciekawy i niesztampowy pomysł na zaznaczenie w dziecięcej świadomości Powstania Warszawskiego i przybliżający, nie tylko najmłodszym, postacie związane z Powstaniem z pewnością znajdzie odbiorców, którym zależy, by wśród dzieci szerzyć wiedzę

5 lat? 5 lat!

Choć aż trudno w to uwierzyć Nusia jest z nami 5 lat. Żyje o jakieś 4 tygodnie więcej;-) Pierwszy wpis o niej zamieściłam 12 czerwca 2008 roku. Nusia, kocica w kwiecie wieku, wciąż jest dla nas malutkim, chorutkim bączkiem. Owszem wiemy, że wyrosła, że wagę ma raczej ciężką niż piórkową, że jest humorzasta i grymaśna, że przytulać się nie lubi, ale cóż... Miłości życia się nie wybiera :-) Zapraszam do wędrówki w czasie. Poświętujcie na nami:-) P.S. Kusiło mnie, żeby jako podkładu użyć piosenki "Cztery słonie..." :-)

Joanna Chełstowska, Ludwik Kozłowski. Riko i my.

Wydane przez Wydawnictwo Pierwsze Tak naprawdę mogłabym wrażenia z lektury podsumować jednym zdaniem. Chcę jednak przybliżyć Wam historię Rikiego i jego ludzi, bo sądzę, że jest tego warta. Opowieść o kocie zaczyna się gdzieś na wsi, w jakimś gospodarstwie, w którym koty nie są specjalnie hołubione, nie zapewnia sie im bezpieczeństwa, ale też nie szczuje własnego psa, by pogonił mruczące zwierzaki. Głód, chłód i od wielkiego święta coś na kształt życzliwości ze strony gospodyni. Gospodarza lepiej było unikać. Gdy nagle na przywioskowych łąkach zaczynaja powstawać domy, Riko ze smutkiem stwierdza, że więcej ludzi oznacza więcej kłopotów i mniej miejsca do polowania. Jednak mieszkańcy jednego z nowo wybudowanych domów wydają się kotu dziwni. W domu mają kota, któremu pozwalają spać na poduszkach, a na werandzie ustawiają smakowicie pachnące jedzenie. Dziki, nieufny kot po pewnym czasie zaprzyjaźnia się z dziwnymi ludźmi, a wówczas cudom nie ma końca. Jest dom dla ko

Szczęśliwy (bo wspólny) czas

Długi weekend sprzyjał obserwowaniu kociokwików, cieszeniu się nimi i odkrywaniu nowych dokonań futrzastych przyjaciół. Zrobiło się chłodniej, więc kociaste niemalże jak jeden mąż (bo bez Wojtusia) przywędrowały do naszego łóżka. Sisi i Gusia w tym pędzie do znalezienia sobie optymalnego miejsca potrafiły się ułożyć także na poduszkach. Zdjęć nie mamy - próbowaliśmy spać mimo maźnięć ogonów. Z przyczyn zupełnie mi nieznanych koty postanowiły spróbować rzeczy, których dotychczas nie jadły. Szczególnie zdumiała mnie Gusia, ktora nie należy do osób rozmiłowanych w nabiale. A tu, pewnego poranka, zastałam ją z głową w kubku, na którego dnie odrobina mleka czekała na zalanie gorącą kawą. Co więcej - Gusia nie dość zadowolona z wpychania głowy do naczynia wyprostowała się i włożyła do mleka łapkę, by po chwili ją oblizać. Mimo wiedzy, że kotom mleko szkodzi przelałam pomacane mleko na spodek, by ułatwić Guzi dostęp do niego. To, że Nusia jada melony i arbuzy nie było dla mnie niczym nowym, c