Przejdź do głównej zawartości

William Wharton. Wieści.

Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Postanowiłam sobie przy okazji wyzwania choinkowego odświeżyć prozę Williama Whortona. Czytany dawno temu, w licealnych czasach zdumiewał śmiałością, odwagą pisania o - jak mi się wówczas wydawało - wszystkim, co ludzkie, lekko szokował tym, jak wiele z jego życia wkłada do książek. Czy dziś odbieram Whortona inaczej?

"Wieści" to opowieść o Bożym Narodzeniu spędzanym tradycyjnie w młynie we Francji. Jest w nim woda, rachityczne grzejniki elektryczne, kominek, ale też gołe kamienne ściany i brak cywilizacji. Will i Loretta zapraszają na Święta troje swoich dzieci mieszkających już poza domem, bo obecność czwartego dziecka - piętnastoletniego syna - jest oczywista. Każdy z członków rodziny Kellych przyjechał do starego młyna z balastem. Przywieźli ze sobą myśli o sprawach trudnych, lęki, pragnienia, których spełnienia na próżno by oczekiwać, urazy, niepewność. Z tego, co mają ze sobą - a może właściwiej byłoby powiedzieć - w sobie, próbują ulepić dobre, szczęśliwe chwile Bożego Narodzenia. Elementem spajającym rodzinę jest Will Kelly, który z racji swojego zawodowego rozmiłowania w filozofii traktowany jest przez pozostałych członków rodziny nieco pobłażliwie.

Wiliam Whorton nadal zdumiewa mnie szczerością pisania o sprawach intymnych. Zdumiewa, ale już chyba nie szokuje. Pobudza jednak do refleksji, bo święta spędzone w gronie rodziny, w malowniczym zakątku Francji, są tylko pozornie czasem radosnym. Zostało we mnie po tej lekturze dużo goryczy...

Komentarze

Ela Męcik pisze…
Mam wielki sentyment do Whartona i chętnie co jakiś czas do niego wracam, ostatnio czytałam "Stado" a teraz na półce czeka na mnie "Niezawinione śmierci", "Wieści" nie czytałam jeszcze ale myślę że jest to tylko kwestia czasu:)
Pozdrawiam
Magda pisze…
w czasach licealnych zachwycałam się tym pisarzem, teraz trochę inaczej go odbieram, ale nie zmienia to faktu, że z przyjemnością nadal sięgam po jego książki :)
Monika Badowska pisze…
Też widzę go inaczej - pewnie pełniej. Ale jestem zadowolona z powrotu do pisarza.
monani pisze…
Właśnie czytam "Wieści" skuszona Twoją opinią. Nie znam tego autora prawie wcale, bo czytałam tylko jedną jego pozycję i to baaardzo dawno temu, ale już teraz wiem, że przede mną jeszcze wiele jego książek. Podoba mi się bardzo styl narracji no i ogólnie tematyka książki, tak więc wielkie dzięki za tę zachętę :-)
Monika Badowska pisze…
Ależ proszę:-) Polecam się na przyszłość:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k