Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 44


Przez ostatnie dwa tygodnie czytałam niedużo, a jeśli już to tylko wieczorem przed snem. Co więcej - książki były wyciągnięte w bibliotecznych, nieco zakurzonych półek. Czas wypełniały mi rozmowy, spacery po lesie, pływanie w jeziorze, zbieranie działkowych plonów i różne atrakcje, które dzieją się tylko wtedy, gdy są wakacyjne miesiące i wówczas, gdy odwiedzam rodzinne strony.

Co przeczytałam? Z półki wyciągnęłam "Ależ, Marianno!" Katarzyny Leżeńskiej oraz jej "Hakus-pokus" pisane wspólnie z Dariuszem Milewskim. O ile pierwsza z nich nadawała się idealnie do letniej, niezobowiązującej lektury, to drugiej zdecydowanie zabrakło potoczystości i lekkości charakterystycznej dla prozy Leżeńskiej. Pani w bibliotece podsunęła mi jeszcze "Modliszkę" Ireny Matuszkiewicz. Książka z gatunku lekkich, choć chyba zbyt zagmatwana by dopisać do niej również określenie przyjemna. "Szeptami" autorka ustawiła wysoko poprzeczkę i trudno było mi przekonać się do końca, do tego, co czytałam. Na koniec, by zapewnić sobie 100% satysfakcję z lektury sięgnęłam po książki Meave Binchy. Przeczytałam historie mieszkańców niewielkiego miasteczka Shancarring zebrane w tomie "Czerwony buk", opowieść o miłości dziewczyny z prowincji i chłopaka z Dublina "W kręgu przyjaciół" oraz, do połowy, bo nie zdążyłam, "Noce deszczu i gwiazd". 

Jak wiecie, byłam również na literackiej wycieczce. Wędrowałam śladami bohatera książki Tomasza Białkowskiego. Był to tylko fragment jego wędrówki; by pojechać wszędzie tam, gdzie był Paweł Werens potrzebowałabym więcej czasu i co najmniej pełnego baku :-)


Do domu wracałam z oczami zapuchniętymi od łez. 13 sierpnia umarła Duszka, nasza najstarsza kotka. Żaluję, że nie było mnie przy niej, choć wiem, że w ostatnich chwilach życia towarzyszył jej człowiek, który kochał ją jak nikt.

To nie była dobra podróż - powrót do domu, w którym brakuje Duszki, złapana guma, konieczność kupienia nowej opony, korki, temperatura odbierająca przyjemność z jazdy. Jedynym jasnym punktem na trasie tej podróży była wizyta u mojej siostry, spotkanie z nią, Lulu i Saszką.

Od chwili powrotu do domu przeczytałam kilka książek. Ale o nich jeszcze napiszę...

Komentarze

natanna pisze…
Straty nieodłącznie nam towarzyszą w wędrówce do wieczności.
Jestem pełna współczucia.
Lirael pisze…
Z wielką przykrością przeczytałam o odejściu Duszki. Rok temu w marcu pożegnaliśmy się po raz ostatni z naszą czternastoletnią jamnisią, więc domyślam się, jak się czujesz. Przesyłam Ci wielkie uściski.
Agnes pisze…
Och. Źle się czyta o takich wiadomościach. Trzymaj się.

Co do Binchy - czytałam, a właściwie słuchałam "Noce deszczu i gwiazd" - podobało mi się.
Monika Badowska pisze…
Lirael,
pamiętam śmierć Twojej pieski... Dziękuję.

Agnes,
dzięki. Poszukam audioksiążki.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj