Przejdź do głównej zawartości

Małgorzata Starosta. Wina wina.


Nasłuchawszy się wiele o radości płynącej z czytania najnowszej powieści Małgorzaty Starosty, uznałam, że spróbuję jej książki zanim wrócę do wcześniejszych. Ale czy po lekturze Wina wina będę jeszcze miała ochotę na ten powrót? 

Agata Śródka kupiła podupadły pałac i urządziła w nim wysokiej klasy hotel z jeszcze wyższej klasy - jak na uznaną gwiazdę restauratorstwa przystało - restauracją. Zaprosiła lokalną śmietankę towarzyską, by uraczyć ich wyśmienitym tortem, urokliwymi wnętrzami i swoją osobą, gdy okazało się, że ktoś dokonał mordu na torcie wbijając w niego nóż, wnętrza owszem mają urok, ale histeria gospodyni przeszkadza w ich podziwianiu. 

I tak to się zaczyna, bo później okazuje się, że jest jeszcze jedna pani Śródka (obecna żona byłego męża Agaty), wśród gości - już nie głównej bohaterki,  a jej sąsiada - pojawia się była koleżanka Agaty ukrywająca się pod literackim pseudonimem, jest mnóstwo policji, prokurator, bo od trupów - już nie kulinarnych, a ludzkich, robi się gęsto. No i jest jeszcze matrona, która zna wszystkich i wszystkie tajemnice i ma mnóstwo pieniędzy. 

Brzmi ciekawie i ma potencjał na dobrą komedię kryminalną, prawda? 

No, ale jakoś nie zaskoczyło. Nie wiem, czy to Agata Śródka, która jawiła mi się jako egocentryczny babiszon pozbawiła mnie przyjemności czytania, czy akcja była jednak nadto wydumana, dość by powiedzieć, że ja się Winą wina" nie zachwycałam. Ale do Bab pruskich zajrzę, dla wyrobienia sobie opinii :-)

Komentarze

Doskonała książka. Czytałem i mogę ją polecić.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...