Przejdź do głównej zawartości

W obronie zwierząt. Red. Peter Singer.


Wydane przez
Wydawnictwo Czarna Owca

Ostrzegam - nie jest to książka łatwa, lekka i przyjemna. Jest jednak - w moim odczuciu - lekturą obowiązkową.

Teksty z książki podzielono na trzy części. Pierwsza w nich "Pomysły" zawiera pięć artykułów podbudowanych filozoficznie, których autorzy wprowadzają czytelników w rozważania na temat bliskości człowieka, nazywając go zwierzęciem ludzkim w odróżnieniu od zwierząt nieludzkich. Jest tu też miejsce na pokazanie obecności zwierząt i ich praw w religiach, przybliżenie teorii o byciu osobą nie będąc człowiekiem oraz przedstawienie tego, jak na przestrzeni wieków postrzegano zwierzęta (przywołuje się tu poglądy Kartezjusza, które pojawią się także w jutrzejszej recenzji).

Rozdział drugi, najtrudniejszy dla mnie mentalnie, to już konkretne przykłady unaoczniające to jak funkcjonuje przemysł hodowlany, jakie i w jaki sposób wykorzystuje się zwierzęta w laboratoriach, przedstawiające sposoby traktowania zwierząt hodowlanych zakazane w Europie (ale nie zakazane w USA), podnoszące głosy sprzeciwu wobec istnienia ogrodów zoologicznych, a także przytaczające wstrząsające dowody na to, że zwierzęta nieludzkie jedzone przez zwierzęta ludzkie śmieją się, używają narzędzi, w przypadku niektórych z nich, funkcjonują na poziomie kognitywnym podobnym do funkcjonowania kilkuletnich dzieci ludzkich.

W rozdziale trzecim wypowiadają się aktywiści ruchów działających na rzecz dobrostanu zwierząt. Uczą jak działać, by odnosić sukcesy, jak nakłaniać ludzi do interesowania się prawami zwierząt, udzielają rad jak rozmawiać z mediami i znajomymi przy obiedzie na temat wegetarianizmu. Jednym z wypowiadających się jest np. John Mackey, współzałożyciel Whole Foods.

"W obronie zwierząt" to książka mówiąca o tym, o czym powinniśmy pamiętać, co powinniśmy sobie uświadamiać, a co często - z wygody - wyrzucamy z myśli.

P.S. Na listę lektur obowiązkowych wpisuję: "Żywot zwierząt" i "Elizabeth Costello" J. M. Coetzeego.

Komentarze

kasandra_85 pisze…
Tematyka szalenie ważna, ale jako miłośniczka zwierząt i przewrażliwiona na tym punkcie obrończyni, chyba nie będę w stanie przebrnąć przez tę książkę. Dobrze jednak, że takie pozycje są wydawane. Może przemówią do rozumu tych, którzy tak okrutnie traktują te niewinne stworzenia. Pozdrawiam:)
monotema pisze…
Podobnie jak kasandra, nie mam odwagi na tę książkę.
MONIKA SJOHOLM pisze…
A ja odwrotnie. Nie przeczytam tej książki bo obrona zwierząt idzie również w złą stronę, są przegięcia, są propagandy nieprawdziwe, tak się składa, znam to od kuchni trochę, mydlenie oczu ludziom, medialna nagonka. I choć wszystko brzmi pięknie, dobrze i od razu wszyscy są na tak i negują hodowle- ci sami ludzie lub większa część je mięso lub ma skórzane kanapy i buty a mleko przecież z kartonu. Nie przemawia do mnie argument że futra z norek to fanaberia, a zabijanie kurczaków i krów to coś innego. Przykład abusrdu: norki zabija się w najbardziej humanitarny sposób- gazem, 4 sekundy, niebolesna, nieświadoma śmierć. O krowach i kurczakach nawet nie będę pisać..kto ma ochotę niech sprawdzi, ale ostrzegam- masakryczne sceny. Każdy ma swoją opinię i ma do niej prawo. Osobiście uważam, ze jakiekolwiek ekstremalne podejścia nie są dobre. W żadną stronę. pozdrawiam serdecznie:)
D pisze…
Uważam, że powinno się czytać tego rodzaju książki, żeby mieć jakąś bardziej fachową wiedzę niż ogólniki sprzedawane nam w mediach.
Isadora pisze…
Nie wiem, czy dam radę przebrnąć przez wiersze opisujące cierpienie zwierząt...ale podobnie jak moje przedmówczynie uważam, że jest to publikacja bardzo, bardzo potrzebna i wartościowa.

Pozdrawiam!
kornwalia pisze…
Och, jak czekałam aż napiszesz coś o tej książce. Bałam się, że może jednak jej tematyka sprawia, że to by było za ciężkie. Cieszę się jednak, że jest ten post. Moje nastawienie wynika z tego, że mój brat po przeczytaniu tej książki został wegetarianinem. A trzeba wiedzieć o kim mowa - to człowiek, który jest po 30ce, uwielbia jeść, ubóstwia mięso, gustuje w tradycyjnej kuchni, stąd mój szok! Jak książka na Ciebie wpłynęła, nauczycielko? Czy coś się zmieniło? Bałabym się to sama przeczytać...
Monika Badowska pisze…
Kasandro,
przeczytaam tę ksiązkę właśnie jako miłosniczka zwierząt.

Monotema,
warto się przełamać.

Moniko,
mam wrażenie, że tu nie chodzi o patrzenie na innych - tu ideą jest to, żeby czytelnik - konkretna soba - zaczął myśleć o tym jak cierpią zwierzęta i zrobił wszystko, co potrafi, by zmniejszych/zniwelować to cierpienie.

Domi,
zgadzam się.

Isadora,
podczas czytania rozdziału o hodowlach robiłam wiele przerw - a sam rodział czytałam 3 dni.

Kornwalio,
decyzja Twojego brata jest śmiała - rzymam kciuku, żeby wytrwał.
Ze mną jest tak, że ja już od wielu lat jestem laktoowowegetaianką. Po tej lekturze zastanawiam się nad rozstaniem z jajkami, których i tak prawie nie jadam.

Przeczytaj - warto.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k