Przejdź do głównej zawartości

Debata VII pod patronatem "Tygodnika Powszechnego". Teologia zwierząt

Doskonałym dopowiedzeniem mojego czytania książek o zwierzętach wydawała się być dyskusja pod patronatem Tygodnika Powszechnego i przywołująca tytuł opisanej już przeze mnie książki Andrew Linzey'a. Zaproszeni do dyskusji byli Zenon Kruczyński, prof. Dariusz Czaja, o. Stanisław Jaromi OFM Conv., Michał Olszewski, prof. Tadeusz Sławek, a spotkanie prowadził dr Grzegorz Jankowicz.

Idąc do Kina Kosmos miałam nadzieję, że rozmowa będzie albo dotyczyła książki i praktycznych wniosków jakie możemy z niej wysnuć albo relacji człowiek - zwierzę z naciskiem na szacunek, a niekoniecznie z podkreślaniem religijnego kontekstu. Niestety - moje oczekiwania nie zostały zaspokojone. Dyskusja wędrowała opłotkami, meandrowała bez wyraźnego celu i, chwilami nawet, sensu, a paneliści prezentowali najróżniejszy poziom przygotowania do tematu (o intelektualnym nie będę się wypowiadała). O ile prof. Czaja wydawał się najbardziej zainteresowany i zorientowany w kwestii samej lektury, a także tego jak w kontekście religijnym postrzega się zwierzęta, to o. Jaromi - którego już kolejny raz widziałam w dyskusji nad tą książką - czynił uniki. Najciekawszą, najradykalniejszą postawę prezentował Michał Olszewski, który stwierdził, że "nie można chronić środowiska i być mięsożercą", by później wyznać, iż wegetarianinem nie jest i jest mu z tym źle.

Nie wyniosłam z tego spotkania zbyt wiele. Miałam wrażenie, że nie wszyscy uczestnicy debaty przeczytali Linzay'a, że uciekają w temat zmiany paradygmatu językowego w mówieniu o relacjach zwierzę - człowiek, bo tym sposobem nie muszą zaprezentować niczego więcej poza erudycyjnymi popisami. Wydawało mi się także, że nazwisko Temple Grandin, przywołane podczas pytań z widowni, nic panom dyskutantom nie mówiło. 

Zastanawiam się nad celem tej debaty. Dr Jankowicz stwierdził, że dzięki tej rozmowie zamazaliśmy białe plamy w terminologii chrześcijańskiej dotyczącej zwierząt i ich miejsca w Stworzeniu. Ja niestety odnoszę wrażenie, iż debata przypominała rozmowę o czymś, na czym nikt się specjalnie nie zna (tak, ojciec franciszkanin również ) i co więcej - mało komu zależy, aby ten stan zmienić. A rozmawiać trzeba...

P.S. Kusiło mnie, by zapytać, czy któryś z panów ma zwierzę.

Komentarze

Abigail pisze…
No szkoda, że nie zapytałaś, ale rozumiem ;). Ja bym tam narobiła bałaganu ;)... :D.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj