Przejdź do głównej zawartości

Joanna Bator. Ciemno, prawie noc.

Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Gdyby nie pewna rozmowa, książka Joanny Bator czekałaby jeszcze na swoją kolejkę na półce.  Przeczuwałam  czym się skończy lektura "Ciemno, prawie noc" i nieco się przed nią wzdragałam. Gdy jednak zaczęłam czytać - nie mogłam przerwać.

To książka o świecie, który nie jest ładny i przyjemny. Świat, do którego po piętnastu latach nieobecności wraca Alicja, jest inny niż ten, jakim go zostawiała i jakim go pamięta. Upływ czasu pozwolił na coś jeszcze - kobieta dostrzega więcej i więcej się dowiaduje. O swoje rodzinie, przyjacielu ojca, mieszkańcach rodzinnego miasta i przede wszystkim - o sobie. Teraźniejszość wydaje się być zbrukana wydarzeniami przeszłości, a piętno spoczywające na niektórych rozprzestrzenia się niczym zaraza.

"Ciemno, prawie noc" to książka, która zwraca uwagę nie tylko fabułą. Istotne znaczenie odgrywa język, jakim historia Wałbrzycha i niesamowitych losów jego mieszkańców, jest opowiedziana. Język czasami poetycki, a czasami porażający swoją "ulicznością", gwarowością, czy może lepiej - tym, jak udanie wpasowuje się w stereotypowe postrzeganie pewnych społeczności i ich sposób prowadzenia rozmów.

Rzadko spotykam na swojej drodze czytelniczej książki napisane tak, jak "Ciemno, ...". Może łatwiej jest trafić do ludzi pisząc historie nie tak wymagające jak ta? Pewnie przyjemniej jest czytać coś, co zabiera nas w przyjemny, lekko wyidealizowany świat, który pozwala na ucieczkę od codziennej szarości.

W miarę pokonywania kolejnych strony powieści przekonywałam się, że zagubione dzieci były tylko pretekstem. Impulsem, który zmusił Alicję do przekroczenia progu własnego, dawno opuszczonego domu. Do tego, by zmierzyła się z własnymi upiorami.

"Ciemno, prawie noc" to kolejna polska powieść, gdzie do głosu dochodzą zwolennicy kotów. Niepostrzeżenie, po cichutku do literatury wkrada się temat bliski mojemu sercu. I za to też Autorce dziękuję.

Lektura najnowszej powieści Joanny Bator obudziła we mnie wiele emocji. Tak wiele, że pisząc o książce mam wrażenie, że nie umiem ubrać myśli w słowa, że chcę Wam powiedzieć za dużo. A przecież tu nie ma do powiedzenia nic innego poza tym, abyście czytali Bator. Po prostu.

P.S. Trudno w to uwierzyć, ale to moje pierwsze spotkanie z Joanną Bator. 

Komentarze

zu pisze…
A nie mówiłam,że wstrząsająca lektura?
Dla Czytelniczek-czytałam egzemplarz należący do właścicielki bloga i( omal nie )udawałam,że książka zaginęła.Bo nie chciałam się z nią rozstać...
monotema pisze…
"Ciemno" stoi na półce, ale skoro tak ładnie o książce napisałaś... No i te koty. Pozdrawiam J.
Monika Badowska pisze…
Wstrząsająca - zgadzam się.
Monika Badowska pisze…
Czekam na Twoją opinię.
zefiryna pisze…
Ale to cudownie, że masz przed sobą inne jej książki. Mi najbardziej się podobała "Chmurdalia"
Ola pisze…
Muszę koniecznie po tę autorkę sięgnąć!
mpoppins pisze…
Wrzucam do przeczytania, autorki nie znam :((
Monika Badowska pisze…
Gdy już znajdę czas na inne jej książki z przyjemnością porównam wrażenia:-)
Monika Badowska pisze…
Jak widzisz - ja dotychczas też nie...

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj