Przejdź do głównej zawartości

Czytam sobie. Poziom 1.

Wydane przez Wydawnictwo Egmont

Wojciech Widłak. Syrop maga Abakadabry.



Opowieść o zazdroszczącym sułtanowi władzy magu, który na szczęście potrafi ponieść konsekwencje swojego błędu, jest przeznaczona dla dzieci, które w czytaniu są na etapie składania słów. Podobnie jak:

Baba Jaga na deskorolce Zbigniewa Domitrocy 



Zabawna historia Baby Jagi, której najpierw przyśniło się zniknięcie miotły, a której później sen się spełnił. Będąc jednak starowinką obeznaną we współczesnych nowinkach zażyczyła sobie, w magiczny sposób, wizyty w sklepie sportowym, gdzie zdecydowała, że jej środkiem transportu, zamiast miotły, będzie deskorolka.

Każda z książek serii "Czytam sobie" tworzona jest przez duet - pisarz i ilustrator. Osobę, która stworzyła wizualny świat Baby Jagi, Joannę Furgalińską, bardzo lubię - rysuje ona ilustracje do Ślónsko godka dla Hanysów i Goroli :-)

Rafał Witek. Wyprawa na biegun.


Ucieszyło mnie powstanie serii "Czytam sobie. Fakty.". Interesującym pomysłem wydaje się być przybliżenie wydarzeń historycznych czytelnikom, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki w fascynującej i niełatwej nauce czytania.

Roald Amundsen, wraz z gromadą ludzi i psów, wyruszył by zdobyć biegun. Jego wyprawa opisana w niewielu słowach pobudza wyobraźnię i rozwioja ciekawość. A przecież o to chodzi, prawda?


Komentarze

Iwonaa pisze…
Mam już kilka książeczek z tej serii. Mnie się te historyjki podobają (fajny jest też "Sekret ponurego zamku" Wojciecha Widłaka), ale Młody nie wydaje się jeszcze zainteresowany składaniem literek. No nic, poczekam. :)
Kreskowa pisze…
Też mamy jedną książeczkę z tej serii. Co prawda na samodzielne czytanie synek jest jeszcze za mały, ale ilustracje są przepiękne!
Joanna pisze…
Mi się bardzo ta seria podoba, ale młodszemu czytelnikowi, któremu je serwowałam nie do końca przypadły do gustu. Tzn. nie chciał czytać ich sam, a w końcu to seria "Czytam sobie"..

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...