Przejdź do głównej zawartości
Od kilku lat tej porze roku z przestrachem zerkam na kocie forum. Z równie dużym - bywam na akcjach adopcyjnych. Kocięta, kociaki, różnego umaszczenia, o najróżniejszych charakterkach tkwią klatkach czekając na dom. Nawet nie widzą, że - z naszego, ludzkie punktu widzenia - trzeba się martwić o domy, o człowieka, który urzeczony kocim spojrzeniem przygarnie malucha, wypełni umowę i zabierze kociątko do domu. Nie, nie wiedzą, brykają rozochocone z rodzeństwem i tylko może czasami dostrzegą, że ktoś się nowy pojawił, albo kogoś ubyło. Szczęście jeśli owa nieobecność spowodowana jest znalezieniem domu, znacznie gorzej jeśli przyczyna zniknięcia kota oznacza, że nie dał rady, że był za słaby, że przegrał walkę o życie.

W niedzielę pod sklepem, w którym można kupić kotki stał tłum podglądaczy. Oczy wilgotniały im na widok nieporadnego malucha wspinającego się po drapaku, wtulonego w rodzeństwo. Gdyby ci sami ludzie odwrócili się i zrobili trzy, cztery kroki doszliby do miejsca, gdzie stały wolontariuszki fundacji z kociakami. Przez cały dzień dwa schroniskowe kotki znalazły dom. Jeden wrócił do schroniska.

Nie umiem pomóc tym, którym bym chciała. Nie mam w sobie siły, żeby patrzeć w błękitne zawadiackie lub zszarzałe ze zmęczenia oczki. I niedobrze mi z tym, że nie umiem i nie mam...

Komentarze

zu pisze…
No co ja mam powiedzieć?Że błękitne oczęta zmienia się w mętnożółte,zrezygnowane?Że kotki dorosną(oby!),lub odejdą,mimo troski wolontariuszy,bez matki?
Jak wiesz,wakacje to zły czas do adopcji,a jak na złość wtedy jest wysyp kociaków.Takich piękności,jak w ten weekend,w Silesii nie widziano.I co? I nic.
Magda pisze…
A wystarczyłoby gdyby jeden człowiek przygarnął jednego kotka.miałby radość.miłość bezgraniczną.sposób na samotność.zawsze kogoś do głaskania i przytulania.a wszystkie te cudowności za malutką miseczkę karmy.kiedyś w wywiadzie nasza noblistka Wisława Szymborska powiedziała:ze wszystkich stworzeń najlepiej udały się Panu Bogu .koty!!!.jestem też tego zdania.mieszkając pod jednym dachem z Kavką:)
kociokwik pisze…
Zu,
ano nic...

Magda,
szkoda, że Ci którzy mogliby - nie wiedzą...
Anonimowy pisze…
też mi źle, że ja nie umiem/nie mam...Fringilla nieumiejeąca
ewko77 pisze…
Ze znalezieniem domów na Śląsku jest dramat :(

Tak się porobiło, że kiedyś koty żyły krócej (czytaj: ginęły z różnych powodów i były wymieniane na nowsze, młodsze modele), dzisiaj świadomość opiekunów (mówię o tych poważnie podchodzących do sprawy) jest większa, kociaki dożywają słusznego wieku.

Problemem jest - przepraszam za określenie - nadprodukcja :(

Mam wrażenie, że kręcimy się w kółko :(
Anonimowy pisze…
smutne. spoleczenstwo nie doroslo do posiadania kotow. my jestesmy po uszy "zakoceni".bez mruczenia moich kotow,bez kontemplacji wzorow na ich futerkach,bez ich cieplych cialek-moje zycie byloby puste....
Aska
kociokwik pisze…
Fringillo,
ano...

Ewko,
słuszna uwaga...

Asko,
nasze życie też byłoby puste bez kociastych...

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...