Przejdź do głównej zawartości

Szafka, krawędź, zapach i szczerbatka (wpis tysięczny)

Dziś zamknęłam Nusię w szafce na buty. W drodze do kuchni zauważyłam misternie udrapowany chodnik w przedpokoju i buty, które powypadały z szafki. Niewiele myśląc (i nie zaglądając do środka) powkładałam buty, zamknęłam drzwi i skierowałam się do kuchni. Coś mnie jednak tknęło - sprawdziłam gdzie są koty. Gusia w koszyku, Sisi na łóżku, a Nusia? Oczywiście Nusia była we wspomnianej szafce. Mocno zaspana i lekko oburzona moją niefrasobliwością wyszła spomiędzy butów i powędrowała do koszyczka.

Ostatnio Gusia sprawiła nam niespodziankę. Jako kotek skoczny i sprytny świetnie poradziła sobie z wskoczeniem na tv i spacerowaniem po jego krawędzi. Do dziś zastanawia mnie jak jej się udało nie zachwiać ani na trochę tym, po czym chodziła.

Dostałam ostatnio urocze kwiaty ogrodowe, które równie mocno jak mnie, podobają się Sisi. Siada przy wazonie, zamyka ślepka i obwąchuje. Gdy wywącha już jednego kwiatka przesuwa się ku kolejnemu i w ten sposób okrąża cały wazon, coraz to pewniej wpychając noc między płatki. Uwielbiam patrzeć na nią pochłonięta wąchaniem:)

P.S. Koleżanka Z. donosi, iż Pirania wymienia zęby na stałe. Dziś ma szczerbaty uśmiech:)

Komentarze

abigail pisze…
ciekawe co Koty wywąchują z kwiatów :). Moje oba lubią wąchać, ale tak na chwilkę (Urwis dłużej). Ostatnio zamknęliśmy Urwisa w piwnicy... Płakał biedny, aż go usłyszałam i wypuściłam. Nie przejął się chyba, bo następnego dnia znów go zamknęliśmy. Ale tym razem szybko się zorientowałam, że kota nie ma :)
kociokwik pisze…
Abigail,
mnie się zdarzało koty w szafach zamykać i później z obłędem w oczach przeszukiwać cały dom. Sisi chyba kiedyś pobiła rekord, bo u rodziców weszła do szafki z pościelą i przymknęła ją za sobą. Wołana oczywiście nie odpowiedziała, a ja już miałam wizję, że próbuje przejść przez ruchliwą ulicę pod domem rodziców i jej się to nie udaje.
abigail pisze…
brrr ! to miałaś przeżycie... :(. prawie jak ja wypuściłam koty przed dom i zapomniałam o nich zajęta pracą. a dobrze wiem, że Mały zwiewa... i włóczy się później. szukałam go godzinę - lało jak z cebra. był tam gdzie zawsze (ma takie swoje miejsce docelowe włóczęg), ale zanim na to wpadłam... ech... :).
kociokwik pisze…
Abigail,
szukanie kotów w mieszkaniu jest traumatyczne, a na podwórku... Podziwiam:)
anna pisze…
zupełnie nie wiem jak to się stało, ale ja przegapiłam zmianę uzębienia u mojego Kota:(

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj