Przejdź do głównej zawartości

Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska. Irena.


Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Dwie pisarki - matka i córka, dwie bohaterki powieści - matka i córka. Zadając sobie pytanie związane z komfortem pisania i tworzenia spójnej historii, zdecydowałam się przeczytać najnowszą książkę autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej.

Dorota to kobieta dojrzała wiekiem. Trudno jednoznacznie określić jej dojrzałość emocjonalną, bo też zachowanie kobiety czasami może budzić zdumienie. Dorota ma czas dla siebie, może realizować własny pomysł na życie, bo córkę ma dorosłą, wnuków nie ma, a mąż pozostawia żonie dowolność i stabilizację finansową. Wobec tego, że Dorota może robić wszystko, ma kłopot z wyborem tego, czy owo wszystko mogło by być. Co więcej - wciąż czuje się odpowiedzialna za losy córki i próbuje przeszczepić swoje poglądy jedynemu dziecku. Córka, odnosząc sukcesy zawodowe, w pełni zdyscyplinowana,uporządkowana jest przeciwieństwem matki i nie zgadza się z tym, co sądzi Dorota. Jedynym elementem, który łączy obydwie kobiety, jest trzecia kobieta - Irena. Starsza od obydwu bohaterek, znająca doskonale ich życie, mądra doświadczeniem i wieloma latami obcowania z ludźmi chciałaby pomóc Dorocie i Jagodzie w znalezieniu sposobu na ich wzajemne zrozumienie; nakłania je do rozmowy o wzajemnych oczekiwaniach, o zawiedzionych nadziejach, o tym, czego matka i córka spodziewają się po sobie, a czego nie komunikują pełne niespełnionych pragnień.

Czytając "Irenę" miałam wrażenie, że Dorota i Jagoda działają wbrew rodzinnemu dobru. Ukrywanie tajemnic sprzed lat, wydarzeń, które rzutują na relacje między matka i córką przypomina grę zmierzającą ku przekonaniu się kto kogo mocniej umie zranić. Chwilami obydwie bohaterki irytowały mnie niepomiernie, czasami akcja książki skłaniała by współczuć jednej lub drugiej.

Niejako obok historii matki i córki pojawia się wątek prozdrowotny. Ogólnej wymowie książki, kwestie związane z wysiłkowym nietrzymaniem moczu, nadają charakteru pozytywistycznej powieści z tezą. I choć wiem, że poruszanie tematyki tabu w popularnych powieściach, czy serialach, służy uświadamianiu o wiele skuteczniej niż działania służby zdrowia, to nie oswoiłam się jeszcze z taka strategią.

Lektura "Ireny", powodowana ciekawością, zabrała mnie w głąb międzyludzkich konfliktów motywowanych nieszczerością. Konfliktów, których nie da się rozwiązać bez wytężonej pracy każdej ze stron.

Komentarze

Agnieszka Deja pisze…
Interesująca historia, konflikt to trudny temat, ale może zostać bohaterem powieści.
Agnieszka pisze…
Właśnie wróciłam z biblioteki z naręczem świeżych książek i "Irena" znalazła się na mojej półce czekając na swoją kolej. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu, ponieważ książki Kalcińskiej lubię, a opis a tylnej okładce zaciekawił :)
Joanna Poland pisze…
Ja skończyłam czytać tą książkę kilka dni temu - i mam mieszane uczucia - przez pierwsze sto stron właściwie nic sie nie dzieje, akcja bardzo rozwleczona, wręcz nudna...Ale gdy już przebrnęłam przez początek, potem cos ruszyło i lepiej się czytało - na końcu się popłakałam, gdy Jagoda przyznała się matce do swojej tragedii życiowej - czyli warto było czytać...
Co do warstwy psychologicznej, myślę, że jest ona dobrze oddana - konflikt między matką a córką, wiecznie nie spełnione ambicje matki - a raczej inny pomysł na życie - bardzo rzutowały na ich relację. Znalazłam coś dla siebie i polecam na długie i spokojne wieczory, bo książka i długa, i spokojna...
Monika Badowska pisze…
Mnie zafascynowało to jak wielka krzywdę można zrobić bliskiej osobie tłumacząc się jej dobrem.
Joanna Poland pisze…
mnie to nie dziwi, bo sama doświadczyłam tego w moim życiu i pewnie dalej tego doświadczam

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...