Przejdź do głównej zawartości

Paulina Wilk. Przygody Misia Kazimierza.


Wydane przez
Wilk & Król Oficyna Wydawnicza

W dniu Święta Pluszowego Misia trudno pisać o kimś innym niż Miś. Misie są znane literaturze od dawna, a ich pochodzenie jest szeroko znane. Misie biorą się ze Stumilowego Lasu, z Peru, z Francji (Coralgol), czy z miasteczka o nieznanej nazwie, ale zamieszkanej przez Zajączka, Prosiaczka i wyposażonej w przedszkole, do którego Uszatek i przyjaciele chodzili. Ale, jak uczy historia Misia Kazimierza, misie biorą się także ze sklepu.

Miś Kazimierz, nie chcąc być taki sam jak inne sklepowe misie, żegna się z kolegami i przy pomocy, nieświadomego owej pomocy, człowieka opuszcza Wielki Sklep. Wędrując trafia pod drzwi Ani, która zaprasza go do swojego domu i która uczy Misia różnych ważnych rzeczy, przy okazji sama oswajając się z codziennością spędzaną w towarzystwie drugiej osoby.

Miś Kazimierz uczy się, że nie należy dotykać lekarstw, co to jest teatr i jaką przyjemnością jest oglądanie spektaklu, uczy się czym jest przyjaźń i na czym polega dbałość o przyjaciół, tego, że praca w ogrodnictwie jest ciężka, ale bardzo satysfakcjonująca oraz wielu innych, ważnych, rzeczy.

Kazimierz, to miś współczesny, ale jednocześnie stworzenie cechujące się misiowym charakterem jaki znamy z charakterów innych literackich misiów. Jest ciekawy świata, lubi dowiadywać się czegoś nowego, lubi uczestniczyć we wszystkim, co robi Ania. Autorka wyraziście podkreśliła emocje jakie odczuwa Kazimierz - bardzo prawdopodobnie opisuje jego lęk, gniew, smutek. Co ważne, opisuje także sposób komunikowania o tych emocjach i to, jak można sobie z nimi, przy pomocy osoby bliskiej, poradzić.

Miś Kazimierz w błękitnej piżamce ma szanse stać się kolejnym ulubionym misiem wielu dzieci. I tego życzę zarówno młodym czytelnikom, jak i Misiowi.

P.S. Strona Misia Kazimierza.
P.S.2. Kolorowanki z różnymi misiami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...