Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k
Komentarze
a raczej wbrew przesadom wierze, ze w piatek trzynastego nie moze mnie spokac nic zlego (bom w piatek trzynstego urodzona)
Wpisuję się po raz pierwszy :)
I bardzo chciałabym taka miłą książeczkę.
Pozdrawiam,
Iza
Pozdrawiam
Natomiast jeden przesąd dotyczący tego, że kobiecie w ciąży nie wolno niczego odmawiać (w sensie pożyczek) wykorzystywałam wręcz perfidnie w wiadomym okresie mojego życia:)
Pozdrawiam ;)
Tylko nie przechodzę pod drabiną, mam dziwne uczucie jak przebiegnie drogę czarny kot albo jak widzę kominiarza to instynktownie szukam guzika, w dzisiejszych czasach jest z tym problem, bo wszystko robione na zamek błyskawiczny. Ostatnio też złapałam się na tym, że 'odpukałam w niemalowane drewno'. Trudno jednak całkowicie nie wierzyć w te zabobony jak od najmłodszych lat są one przypominane, że człowiek już dla świętego spokoju robi te wszystkie dziwne rzeczy ;)
Pozdrawiam :)
Wierzę tylko dlatego, że raz w życiu stłukłam lustro i nigdy więcej nie chciałabym tego uczynić :-)))
No i zgłaszam się :)
A książkę z chęcią przygarnę:)
A nawet jeżeli w któryś wierzę to nie wiem, w który:D
Zresztą lubię koty, a już zwłaszcza czarne, więc nigdy mnie nie przerażało jeśli takowy przebiegł mi drogę. Czasem tylko "ścigam" się z kotem jak bohaterka "Czarki" próbując jemu przebiec drogę.
Swego czasu nawet sama próbowałam wprowadzić "przesąd" tłumacząc dzieciakom na podwórku, że może i coś jest na rzeczy z tym czarnym kotem, choć osobiście w swoim życiu nie zauważyłam tej korelacji, ale mało kto wie, że jeśli drogę przebiegnie czarna kotka, a już zwłaszcza kotna, to oznacza to nie pecha, ale szczęście i farta przez cały dzień. Byłam bardzo przekonująca i wiele z tamtych dzieciaków na wszelki wypadek mi uwierzyło, dzieki czemu mieszkająca w sąsiedztwie czarna kotna kociczka mogła bezpiecznie przebiegać przez drogę.
Nie wiem jednak czy nowy "przesąd" przyjął się na dłużej - widywałam się z tamtymi dziećmi tylko podczas wakacji u babci i niewykluczone, że "wygasł".
W liceum wierzyłam w kominiarzy. Moja droga do szkoły przecinała się z drogą kominiarzy idących do pracy i czasem aż brakło rąk, by uchwycić odpowiednią ilośc guzików. A nie wiem czy pamiętacie, ze trzeba było trzymać az do spotkania kogoś w okularach! Trzymało się, bo stawka była wysoka - można było uniknąć niespodziewanego wyrwania do odpowiedzi a kto wie, a nuż przepadłby jakiś sprawdzian czy kartkówka?
Drugą rzeczą w którą wszyscy odrobinę wierzyli w owych czasach były rejestracje samochodów. Chodziło o co najmniej dwie powtarzajace się cyfry obok siebie. Juz nie pamiętam co ktora oznaczała, w każdym razie napotkanie 99 miało ponoć przynosić pecha (chyba ze się potem spotkało kominiarza).
Zastanawialiśmy się czasem jak radzi sobie własciciel auta z taka rejestracją. Wsiada z zamkniętymi oczami, czy co?
wiki03@gmail.com
13sty- choć kupuję mieszkanie z numerkiem 13 :),
1 grosik w portfelu- który notorycznie gubię...
no masę tego mam! wszystkiego nie byłabym w stanie wypisać- zatem cichutko się zgłoszę-oby szczęście dopisało:)
Pozdrawiam i chyba nie muszę mówić, że ta książka jest wprost dla mnie :) Zgłaszam się do losowania :)
Natomiast nie uznaję żadnych przesądów "ciążowych" np. , że nie wolno patrzec na księżyc w pełni, bo dziecko urodzi się łyse, nie wolno przechodzić przez kałużę, bo będzie miało wodogłowie... i tym podobne bzdury. Najbardziej ubawił mnie przesąd, że jak w ciąży zachlapie się brzuch wodą (np. przy zmywaniu) to dziecko będzie...pijakiem!
I oczywiście żadnych czerwonych tasiemek od uroku! ;-)