Przejdź do głównej zawartości

Czarne koty (wygrywajka)

Kolejna odsłona wygrywajki związanej ze świętowaniem Tygodnia Książki odbywa się dzięki uprzejmości księgarni Amazonka.pl. Mam dla Was egzemplarz książki Harry'ego Olivera pt. "Czarne koty i prima aprilis" traktującej o przesądach i ich pochodzeniu.


Wystarczy tylko zostawić komentarz opisujący przesąd, w który wierzycie:-) Losowanie o dziewiątej wieczorem - zapraszam!

Komentarze

Bluejanet pisze…
nie ma takiego przesadu ;)
a raczej wbrew przesadom wierze, ze w piatek trzynastego nie moze mnie spokac nic zlego (bom w piatek trzynstego urodzona)
Anonimowy pisze…
Witam,
Wpisuję się po raz pierwszy :)
I bardzo chciałabym taka miłą książeczkę.
Pozdrawiam,
Iza
jjon pisze…
Komentarz zostawiam, choć w przesądy nie wierzę ani trochę. Za to jestem ciekawa, skąd się wzięły :-)
Anonimowy pisze…
No tak, o przesądzie zapomniałam - nocne czytanie bez zrozumienia. Zawsze, kiedy wracam do domu po coś, czego zapomniałam, myślę, że niedobrze się wracać, bo to przynosi pecha. I pewnie trochę w to wierzę :-)
maioofka pisze…
Kominiarz, guziki i łysi w okularach ;) Niby nie wierzę, ale na widok kominiarza ręka sama maca za jakimś guzikiem a oczy lustrują przechodniów :P

Pozdrawiam
Caitri pisze…
Czarny kot, nie zawsze, ale jeśli mi przebiegnie drogę, to wolę zmienić trasę.
Malineczka74 pisze…
Zgłaszam się - nie jestem zbytnio przesądna ,ale ciekawa czemu inni są pozdrawiam
Bazyl pisze…
A ja zawsze całuję chlebek, który upadł mi na ziemię/podłogę. Tak robiła (bodajże) babcia, chyba żeby uszanować i żeby się nie obraził i nie poszedł z domu. Jakkolwiek dziwnie to brzmi.
anek7 pisze…
Zasadniczo nie jestem przesądna, ale parę takich zabobonów, które przyczepiły się w dzieciństwie, trzyma się mnie do dzisiaj - jak wrócę po coś do domu to koniecznie muszę na chwilę usiąść, w piątek nie zaczynam żadnej rzeczy na której mi zależy, szczególnie ładne kwiatki mają poprzyczepiane czerwone wstążeczki przed urokiem.

Natomiast jeden przesąd dotyczący tego, że kobiecie w ciąży nie wolno niczego odmawiać (w sensie pożyczek) wykorzystywałam wręcz perfidnie w wiadomym okresie mojego życia:)
izusr pisze…
Dziwne, bo dziwne, ale na każdy egzamin ZAWSZE zakładam czerwoną bieliznę. Póki co przynosiła to szczęście, na które tak liczyłam, więc może coś w tym jednak jest ;)
Alina pisze…
Ja właściwie wierzę tylko w to, że trzeba się złapać za guzik, gdy widzi się kominiarza xD. Może dlatego, że to zabawne ^^.
Pisany inaczej pisze…
Ja w przesądy nie wierzę, pomijając jeden...zawsze gdy jest piątek 13ego to mam wtedy pecha.
Magia książki pisze…
To ja się zgłoszę :D w końcu 13 w piątek się urodziłam, więc może dla odmiany szczęście mi dopisze i mnie wylosujesz ;)

Pozdrawiam ;)
Sara Deever pisze…
Nie wierzę w żadne przesądy.
Tylko nie przechodzę pod drabiną, mam dziwne uczucie jak przebiegnie drogę czarny kot albo jak widzę kominiarza to instynktownie szukam guzika, w dzisiejszych czasach jest z tym problem, bo wszystko robione na zamek błyskawiczny. Ostatnio też złapałam się na tym, że 'odpukałam w niemalowane drewno'. Trudno jednak całkowicie nie wierzyć w te zabobony jak od najmłodszych lat są one przypominane, że człowiek już dla świętego spokoju robi te wszystkie dziwne rzeczy ;)

Pozdrawiam :)
Gosia Bojarun pisze…
A ja wierzę w nieszczęście z rozbitego lusterka :-((
Wierzę tylko dlatego, że raz w życiu stłukłam lustro i nigdy więcej nie chciałabym tego uczynić :-)))
Hordubal pisze…
Wierzę w przesądy szczególnie te,które są związane z kotami,ale nie tylko.W "trzynastkę" też wierzę.A składa się tak,że na 13 maja na piątek mam termin porodu-bardzo zabawny żart natury:)
Kasiek pisze…
U mnie przesądy są genetyczne :P ja staram się nie wydawać pieniędzy w poniedziałek i uważam, żeby nie zapeszyć ;)
No i zgłaszam się :)
Patrycja i Ola pisze…
Chyba jestem w mniejszości i niestety wierzę w przesądy:)Np nigdy nie przejdę pod drabiną.
A książkę z chęcią przygarnę:)
Iza pisze…
Ja generalnie nie wierze w przesądy, chociaż czasem?
A nawet jeżeli w któryś wierzę to nie wiem, w który:D
słowoczytane pisze…
A ja wierzę, że jak ktoś mi życzy powodzenia i powiem "dziękuję", to na pewno się nie uda. Więc najpierw mówię "dzięki", a potem na wszelki wypadek pluję trzy razy przez lewe ramię :)
Moreni pisze…
Ja wierzę w dość nietypowy przesąd, mianowicie że perły (jako zastygłe łzy rusałek morskich) przynoszą pecha. A może po prostu nie lubię pereł.;)
Sardegna pisze…
Ja wierzę, w to że kominiarz przyniesie mi szczęście, więc łapię się za guzik, odpukuję też w niemalowane. Czarne koty i piątek 13go mnie nie ruszają. Chyba bardziej wierzę w te pozytywne przesądy niż w te złe :)
Teano pisze…
Wydaje mi się, że nie wierzę w żadne przesądy. Nie boję się wracać po wyjściu z domu i nie "przysiadam" (a wracam wielokrotnie, bom zapominalska), nie przerażają mnie koty ani drabiny ani baby z wiadrami.
Zresztą lubię koty, a już zwłaszcza czarne, więc nigdy mnie nie przerażało jeśli takowy przebiegł mi drogę. Czasem tylko "ścigam" się z kotem jak bohaterka "Czarki" próbując jemu przebiec drogę.
Swego czasu nawet sama próbowałam wprowadzić "przesąd" tłumacząc dzieciakom na podwórku, że może i coś jest na rzeczy z tym czarnym kotem, choć osobiście w swoim życiu nie zauważyłam tej korelacji, ale mało kto wie, że jeśli drogę przebiegnie czarna kotka, a już zwłaszcza kotna, to oznacza to nie pecha, ale szczęście i farta przez cały dzień. Byłam bardzo przekonująca i wiele z tamtych dzieciaków na wszelki wypadek mi uwierzyło, dzieki czemu mieszkająca w sąsiedztwie czarna kotna kociczka mogła bezpiecznie przebiegać przez drogę.
Nie wiem jednak czy nowy "przesąd" przyjął się na dłużej - widywałam się z tamtymi dziećmi tylko podczas wakacji u babci i niewykluczone, że "wygasł".
W liceum wierzyłam w kominiarzy. Moja droga do szkoły przecinała się z drogą kominiarzy idących do pracy i czasem aż brakło rąk, by uchwycić odpowiednią ilośc guzików. A nie wiem czy pamiętacie, ze trzeba było trzymać az do spotkania kogoś w okularach! Trzymało się, bo stawka była wysoka - można było uniknąć niespodziewanego wyrwania do odpowiedzi a kto wie, a nuż przepadłby jakiś sprawdzian czy kartkówka?
Drugą rzeczą w którą wszyscy odrobinę wierzyli w owych czasach były rejestracje samochodów. Chodziło o co najmniej dwie powtarzajace się cyfry obok siebie. Juz nie pamiętam co ktora oznaczała, w każdym razie napotkanie 99 miało ponoć przynosić pecha (chyba ze się potem spotkało kominiarza).
Zastanawialiśmy się czasem jak radzi sobie własciciel auta z taka rejestracją. Wsiada z zamkniętymi oczami, czy co?
Nie wierzę w przesądy, bo określam siebie jako racjonalistkę, ale jednak te czerwone majtki na maturę się założyło ;-)
elen.77 pisze…
przesądy... chyba tylko uważam, żeby nie wstawać lewą nogą:) choć nie zawsze to wystarczy ;)
Weronika pisze…
wydaje mi się że nie wierzę w przesądy..choć gdy widze różne takie rzeczy jak: perły u panny młodej, czarnego kota przebiegającego drogę i temu podobne to zaświeca mi się w głowie czerwona lampka i czekam co będzie dalej....
wiki03@gmail.com
Loony_lunatic pisze…
Nie pozwalam, żeby przesądy kierowały moim zachowaniem. Uważam, że to zabobony i jeśli się w nie wierzy mogą prowadzić do paranoi i samospełniającej się przepowiedni. Przykładowo: dziewczyna, która kiedyś usiadła na rogu stołu usłyszy, że w związku z tym będzie starą panną i później całe życie myśli, że na pewno nie wyjdzie za mąż a z takim nastawieniem pewnie nie wyjdzie.
Agatoris pisze…
Czarny kot przebiega mi przed nogami średnio kilkanaście razy dziennie, więc siłą rzeczy przestałam się tym przejmować. Jednak, gdy wyjdę z domu i muszę się wrócić, zawsze przysiadam na taborku, liczę do 10 i dopiero wychodzę. :D
pisze…
Ja zastępuję przesądy małymi rytuałami - "na dobry dzień" obowiązkowo piję dobrą herbatę bez wyjścia z domu. Bez tej chwili zatrzymania trudno o dobry dzień :)
KassWarz pisze…
oj ja tam w masę przesądów niestety wierzę! Czarny kot to podstawa- choć czarne koty uwielbiam:)
13sty- choć kupuję mieszkanie z numerkiem 13 :),
1 grosik w portfelu- który notorycznie gubię...
no masę tego mam! wszystkiego nie byłabym w stanie wypisać- zatem cichutko się zgłoszę-oby szczęście dopisało:)
Unknown pisze…
nie wierzę w przesądy, ale najbardziej podoba mi się ten o pluciu przez ramię, żeby coś tam odczarować. Zabawne jest, bo nigdy nie wiadomo kto obok nas stoi :)
dawletiarow pisze…
Jak większość tutaj w przesądy nie wierze. Zgłaszam się do konkursu :)
Unknown pisze…
Przeraziłam się czytając komentarze poprzedników, bo na ich tle wychodzę na bardzo przesądną osobę, o czym nie miałam pojęcia. Pierwsza rzecz: nie chwal dnia przed zachodem słońca. Nie chwalę niczego zawczasu, bo boje się, że zapeszę. To samo dotyczy wyjazdów itp. Jak się pochwalę przed kimś, boję się, że coś zniweczy moje plany (bywało tak, oj, bywało). Z tego samego powodu gdy ktoś życzy mi powodzenia, mówię "Nie dziękuję". Staram się nie przechodzić pod łączonymi słupami, nie pytajcie mnie dlaczego - jeszcze z czasów podwórkowych pamiętam, że t e g o się nie robi (chyba, że ze skrzyżowanymi palcami, ja tam wolę nie chodzić w ogóle :)). W rozbite lusterko wierzę i w perły na ślubie - a tu jak na złość większość biżuterii ślubnej jest własnie z perłami :)
Pozdrawiam i chyba nie muszę mówić, że ta książka jest wprost dla mnie :) Zgłaszam się do losowania :)
monani pisze…
Niestety, wierzę w przesąd, że w piątek zły początek :-( Sprawdziłam parę razy na własnej skórze.
agaczyta pisze…
Wierzę w te pozytywne, np.kominiarza przynoszącego szczęście. Negatywnych wolę nie rozpamiętywać ...
że swędzenie ręki, znaczy że będzie się miało pieniądze
Monika Badowska pisze…
K, odezwij się - wygrałaś w poprzedniej wygrywajce:-)
Evita pisze…
Nie przechodzę pod "rozkraczonym" słupem ;) ani pod drabiną...
Agnesto pisze…
Wierzę, że jak czarny kot przebiegnie drogę, to.... przynosi szczęście! Ale to pewnie dlatego, że w rodzinnym domu są dwa czarnuchy i nie sposób, żeby nie plątały się pod nogami:-)Wierzę w czterolistną koniczynkę- zdarzało mi się znaleźć parę razy i napełniło mnie to dobrym nastawieniem do wszystkiego (a to już połowa sukcesu). Gdy muszę się wrócić, to przysiadam na momencik i staram się nie stawiać torebki na podłodze- ponoć pieniądze się wtedy nie trzymają. Słoniki ustawiam trąbą w kierunku okna.
Natomiast nie uznaję żadnych przesądów "ciążowych" np. , że nie wolno patrzec na księżyc w pełni, bo dziecko urodzi się łyse, nie wolno przechodzić przez kałużę, bo będzie miało wodogłowie... i tym podobne bzdury. Najbardziej ubawił mnie przesąd, że jak w ciąży zachlapie się brzuch wodą (np. przy zmywaniu) to dziecko będzie...pijakiem!
I oczywiście żadnych czerwonych tasiemek od uroku! ;-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj