Przejdź do głównej zawartości

Maeve Binchy. Kurs wieczorowy.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

O Meave Binchy przeczytałam u Kasi.Eire za co jestem Autorce bloga Notatki Coolturalne niezwykle wdzięczna:) Nabrałam ochoty na którąś z powieści Pani Binchy, powędrowałam do biblioteki, przyniosłam książkę do domu i odstawiłam na półkę, gdzie stała tak długo, że aż musiałam przesunąć termin jej oddania. Ale było warto, bo w jesienny dzień - słoneczny i wietrzny - nie ma nic lepszego niż zanurzenie się w prosto i ciepło opowiedzianą historię o ludziach, których łączyło jedno - chęć nauczenia się języka włoskiego.

Narracja przechodziła od bohatera do bohatera, a opowieść przypominała mi pajęczą sieć, która  wychodząc od pewnego punktu rozrasta się, łączy ze sobą coraz więcej elementów i tworzy przepiękną konstrukcję - silną i zwartą.

W pewnej szkole, mieszczącej się w niezbyt dobrej dzielnicy, zostaje uruchomiony pilotażowy kurs języka włoskiego. Nauczycielką zostaje Signora, kobieta, która wraca do Dublina po wielu latach spędzonych na Sycylii. Organizatorem i opiekunem kursu jest Aidan, nauczyciel, który był przekonany, że właściwym ukoronowaniem jego kariery nauczycielskiej będzie objęcie stanowiska dyrektora szkoły. Obydwojgu zależy na tym, by kurs się odbył i z radością witają każdego z trzydziestu uczestników spotkań, których tematem jest kultura Włoch i język włoski.

Powoli poznajemy wszystkie te osoby, które we wtorki i czwartki uczą się włoskiego. Przyglądamy się ich życiu, dowiadujemy się o trapiących ich kłopotach i tym, co ich cieszy. Poza tym - oczyma Signory - przyglądamy się współczesnej Irlandii. Ciekawe są więzi, z początku nieuświadamiane, które łączą bohaterów powieści, relacje jakie się rodzą między osobami tak od siebie różnymi jak np. operatywna bogata kobieta i młody mężczyzna pracujący dla mafii.

"Kurs wieczorowy" to ciepła opowieść o przyjaźni, miłości, o ludziach i spełnianiu marzeń. Historia opowiedziana tak udanie przez Maeve Binchy jest źródłem spokoju i zapewnia miło spędzony czas. Pewnie poszukam w bibliotekach innych książek tej Autorki, ale już nie pozwolę im czekać tak długo na moją uwagę.

Komentarze

kasia.eire pisze…
Cieszę się, że Ci się podobała. Miałam duszę na ramieniu, kiedy otwierałam tę stronę, bałam się, że mnie wyśmiejesz za takie rekomendacje. Ja ją uwielbiam, ale po napisaniu o niej na blogu pomyślałam,że może ona jest taka, jak te straszne okładki, a ja z miłości do Zielonej Wyspy i ludzi tutaj, tego nie widzę.
Monika Badowska pisze…
Kasiu,
:) Autorkę śmiało zaliczyć można do tej grupy pisarzy, którą tworzą ci umiejący zajmująco opowiadać historie:) A swoją drogą - okładki ohydne i chyba kierując się nimi w bibliotece książki Pani Binchy ustawia się na specjalnej półce z romansami;)
kasia.eire pisze…
Nauczycielko - fakt, Prószyński straszną jej krzywdę uczynił tymi okładkami. Uważam, że z innymi byłaby bardzo popularna, a tak bardziej wytrawni czytelnicy w ogóle po nią nie sięgną
Klaudyna Maciąg pisze…
Okładka bardziej jak z horroru, niż 'ciepłej opowieści', ale nie zniechęcam się :)
Iza pisze…
Również zaliczam się do fanów Binchy (choć ostatnio jakoś nie sięgam- pewnei brak mi odpowiedniego nastroju:)
Monika Badowska pisze…
Futbolowa,
nie zwracaj uwagi na okładkę;)

Iza,
a może to jest tak, że po książki Pani Binchy trzeba sięgnąć, a nastrój sam się zrobi?:)
Iza pisze…
Prowincjonalna nauczycielko- coś w tym jest:)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...