Przejdź do głównej zawartości

Peter Hedges. Wyższe sfery.

Wydane przez
Wydawnictwo Bukowy Las

Powieść Petera Hedgesa opowiada o zwykłych ludziach. Głównymi bohaterami są Kate i Tim, dzieciate małżeństwo, w którym ona zajmuje się domem, a on uczy historii w elitarnej szkole. Gdy pewnego dnia Kate dostaje propozycję niezwykle intratnej posady, Tim decyduje się skorzystać z urlopu, opiekować się dziećmi i pisać doktorat. Ta zamiana ról udaje im się bez większych komplikacji, choć czasami Tim zapomina o przebraniu chłopców na bal i aby zapamiętać wszystkich spotykanych na placach zabaw rodziców, nadaje im prześmiewcze przydomki, a Kate myje się w dziecięcym mydle, by dłużej mieć ze sobą zapach dzieci, wydają się być szczęśliwi, pogodzeni z codziennością. Jednak jest ktoś, komu udaje się zburzyć ich uporządkowane życie. Anna Brody stanowi katalizator zmian - ma duży wpływ na obydwoje małżonków i wcale nie jestem przekonana, czy Kate i Tim życzyliby sobie znajomości z Anną, gdyby wiedzieli jak ta niepozorna, acz bogata, kobieta wkroczy w ich życie.

To spokojna, ale dostarczająca odrobiny ekscytacji, lektura. Obserwowanie wydarzeń relacjonowanych raz przez Kate, raz przez Tima pozwala osiągnąć dystans, ale i jednocześnie sprawia, że jesteśmy ciekawi tego, co wydarzy się dalej.

Na kanwie powieści powinien powstać film - ta książka nadaje się do tego jak mało która. I jeśli tylko powstanie - obiecuję sobie, że go obejrzę. Ale póki co - polecam powieść "Wyższe sfery".

Komentarze

Sara pisze…
Fabuła do mnie nie przemawia, ale okładka jest śliczna:p
Monika Badowska pisze…
Saro,
to jabłko bardzo kojarzy mi się, w kontekście tej książki, z zakazanym owocem;)
Motylek pisze…
A ja się pytam: gdzie są tacy mężczyźni jak Tim? Z taką osobowością? Dlaczego ja takich nie spotykam, tylko w książkach i filmach? Wiadomo, że nie o aspekt powiązany z tym zakazanym owocem mi chodzi.
Czy tak naprawdę istnieją tacy faceci, którzy po kilku latach małżeństwa mają łzy w oczach mówiąc o swojej żonie?

A swoją drogą to miałam kiedyś znajomą - wypisz wymaluj Bea (tylko szczuplejsza)

Motylek

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...