Izabela Sowa. Smak świeżych malin.
Wydane przez
Wydawnictwo Akapit Press
Czytając po raz wtóry "Smak świeżych malin" Izabeli Sowy uświadomiłam sobie z całą jasnością jak wielki wpływ na myślenie o książce ma nastrój w jakim się jest podczas lektury, jak znaczące jest samopoczucie, czy zaangażowanie w inne sprawy, itp.
Malina wychowała się pod czujnym okiem opuszczonej przez męża matki. Studiująca zarządzanie dziewczyna mieszka w Krakowie i próbuje opanować bolesną, samotną (bo bez ukochanego mężczyzny) rzeczywistość. Malina jest co prawda wspierana przez przyjaciół, ale - jak wiemy - cel życia trzeba określić sobie samemu i młoda kobieta próbuje podołać temu zadaniu.
Izabelę Sowę cenię za ironię i zmysł obserwacyjny oraz wielką życzliwość wobec świata. W "Smaku świeżych malin" Autorka wypunktowuje absurdy codzienności - absurdy, które wydają się tak bardzo wrośnięte w naszą rzeczywistość, że nie zauważamy ich dziwności. Matka dowiadująca się podczas udziału w tok show, że jej córka odwiedza psychiatrę, studentka uważająca Vonneguta za psychologa, rodzice biorący 60 tys. kredytu na ślub córki...
"Smak świeżych malin" to powieść o wchodzeniu w dorosłe życie. Powieść, dzięki której możemy sobie uświadomić jak trudny jest to moment i jak bardzo jego przebieg rzutuje na naszą dorosłość.
15 komentarzy:
Myślę iż ta książka będzie doskonałym prezentem dla mojej nastoletniej bratanicy, która wielkimi krokami wkracza w dorosły wiek.
Nawet i ja sama pokuszę się o te pozycje, gdyż tak,,soczyście' się prezentuje :-)
Mam bardzo dobre wspomnienia o tej książce. Tą i jeszcze "Cierpkość wiśni", czytałam, gdy leżałam w szpitalu i niesamowicie poprawiały mi humor. Zapominałam gdzie jestem:)
Izabela Sowa to dla mnie autorka jeszcze nieodkryta, więc wypadałoby w końcu to zmienić :)
I tak "Herbatniki z jagodami" rządzą:) Szkoda, że potem było już tylko słabiej.
Cyrysiu,
:-)
Bigosowa,
to doskonała rekomendacja:-D
Ambitna wiejska nauczycielka,
nie zapraszam.
Domi,
zachęcam:-)
Zacofany,
a powieści poza serią owocową nie lubisz?
Jabłuszko jeszcze toleruję, potem da się czytać, ale bez większej przyjemności.
Bardzo lubię wszystkie powieści z "owocowej" serii Sowy. Wracałam do nich, ilekroć chciałam poprawić sobie humor- niestety, komuś je pożyczyłam i już do mnie nie wróciły. Ale pewnie w końcu je sobie odkupię:).
Zacofany,
a ja lubię:-)
Laponko,
jest okazja - jest nowe wydanie;-)
Cała owocowa seria (bo i Cierpkość wiśni, Herbatniki z jagodami i - teoretycznie nie w serii, ale... Zielone jabłuszko) są świetne na poprawę humoru. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale też i nie literatura w spódnicy. Co mi się w serii podoba - pani Izabela kształtuje bardzo konkretne charaktery, zdecydowane takie i te postaci, ma się wrażenie, zaraz wyjdą z kart i spotkasz je na ulicy, gdzieś tam.
Szajajaba,
zgadzam się co do tego, że postacie tworzone przez Izabelę Sowę są jak żywe:-)
Uwielbiam, naprawdę uwielbiam całą owocową trylogię Izabeli Sowy, w sumie na przestrzeni lat zapewne przeczytałam te trzy książki co najmniej cztery razy... Dużo :) Ale jest w nich tak niekończony, ironiczny optymizm, do którego bardzo lubię wracać i zapewne nigdy mi się nie znudzi - to takie książki na jeden dzień, na gorszy humor :)
Ale poza tym za resztą książek Sowy nie przepadam, te trzy i kropka.
Litiro,
fascynuje mnie co sprawie, że Tobie i części Twoich przedmówców podobają się jedne książki Autora, a przed drugimi się wzdragają.
Uwielbiam "Smak świeżych malin" i pozostałe książki Sowy z tej serii. "Owocowe" książki są zdecydowanie najlepszymi utworami tej autorki, jednak nowszymi nie warto gardzić. Np. dla mnie "Agrafka" jest wspaniała! :)
Prześlij komentarz