Kiedyś dawno temu czytałam "Zaślubiny patyków" tego autora i pozostał mi po tej lekturze dość przyjemny posmak. Czas jakiś temu sięgnęłam po "Oko dnia" i choć, jak na mój gust zbyt wiele było tam złotych myśli innych niż Carroll autorów, to czytałam z zainteresowaniem. Skuszona zabrałam się za "Zakochanego ducha" i tu, jak sądzę, objawiło się typowe pisanie Carrolla, z którym jakoś mi nie po drodze. Lubię fantastykę, ale nie taką. Nie umiem wydłubać nic interesującego w opowieści o ludziach, którzy mieli umrzeć, ale nie umarli, ani też do końca nie żyją. I o psach, które nie są psami, a które to można rozpoznać po dziwnych znakach na skórze.
Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...
Komentarze