Olga Tokarczuk. Bieguni.

Czekałam na tę książkę zwabiona recenzjami. Znalazlam kilka przemawiających do mnie fragmentów, ale nie mogę powiedzieć, bym książką się zaczytywała - bardziej kartkowałam strony w poszukiwaniu frazy przykuwałącej wzrok.

Nie byli prawdziwymi podróżnikami, bo wyjeżdzali po to, by wrócić.

Każdy kto kiedykolwiek próbował pisać powieści, wie, jakie to ciężkie zajęcie, to niewątpliwie jeden z najgorszych rodzajów samozatrudnienia. Trzeba cały czas pozostawać w sobie, w jednoosobowej celi, w całkowitej samotności. To kontrolowana psychoza, paranoja z obsesją zaprzęgnięte do pracy.

Nauczyłam się pisać w pociągach, hotelach i poczekalniach. Na rozkładanych stolikach samolotów. Notuję w czasie obiadu pod stołem albo w toalecie. Piszę w muzeum na schodach, w kawiarniach, w zaparkowanym na poboczu samochodzie. Zapisuję na skrawkach papieru, w notesach, na pocztówkach, na skórze dloni, na serwetkach, na marginesach książek.

Jeszcze jeden fragment jest tu.




Brak komentarzy:

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger