Przejdź do głównej zawartości

Anna Kamińska. Miastowi. Slow food i aronia losu.


Wydane przez
Wydawnictwo Trio

Dwadzieścia jeden historii zebranych w jednym tomie. Historii nie byle jakich, bo opowiadających o tym jak radykalna zmiana sposobu życia może uszczęśliwić człowieka.

Bohaterowie opowieści zgromadzonych przez Annę Kamińską porzucili wielkie miasta na rzecz oddalonych od ludzkich siedzib podupadłych chałup, gdzieś na głębokiej prowincji.  Własnymi dłońmi, nierzadko o chłodzie i głodzie remontowali swoje nowe domy, by w nich zamieszkać, a potem - jakby zupełnie od niechcenia w swoim domu stworzyć stadninę, pensjonat, obóz dla młodzieży, schronisko, karczmę. To piękne opowieści, tchnące nadzieją, uwypuklające te elementy z życia rozmówców Autorki, które wydają się być kamykami na drodze do szczęścia. Aja nie mogę się pozbyć wątpliwości... Czy wobec szalejącej w Polsce machiny urzędniczo-prawnej można po prostu otworzyć "agroturystykę" i karmić gości przetworami bez atestów sanepidu i innych firm? Czy ludzie, którzy przyjechali z dużych europejskich miast mają w sobie determinację pozwalającą im na zaszycie się w zasypanych śniegiem prowincji i zerwanie niemalże wszystkich kontaktów ze światem?

Chyba najbardziej uderzyła mnie opowieść o Korabiewicach, o schronisku, w którym - gdy powstawał reportaż - mieszkało 600 psów, 80 kotów, 19 koni, 5 niedźwiedzi brunatnych i wilczyca. Dziś, z przyczyn jakie znajdziecie w artykule, zwierzętami w Korabiewic zajmuje się Fundacja Viva!

Nie wiem, czy wszyscy Miastowi to pozytywne postacie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k