Carlos Ruiz Zafon. Marina.


Wydane przez
Wydawnictwo Muza

„Marina” kwitnie w najlepsze na wielu blogach i aż mi niezręcznie pisać o tej powieści. Ale napiszę, dzieląc się wrażeniami teraz, póki wrażenia są świeże.

Pierwsze i najważniejsze - nie zaczynajcie lektury „Mariny” późnym wieczorem. Ja popełniłam ten błąd i czytałam późno w noc, nie mogąc wyzwolić się spod siły słów Zafona.

Bo z Zafonem i jego słowami jest tak, że trudno się o nich opowiada, ale gdy się w już w nie wpadnie, zgłębi, to o wiele trudniej niż opowieść przychodzi wyrwanie się spod ich magnetycznej siły. Po prostu czytelnik wsiąka w powieść, w rzeczywistość – w tym przypadku Barcelony lat 80 XX wieku – wykreowaną przez pisarza, a jedynym z tejże opowieści wyzwoleniem jest jej doczytanie do końca, przebrnięcie z bohaterami ścieżek wiodących ku rozwiązaniu.

Barcelona w „Marinie” jest ogarnięta ciemnościami, przesycona zapachem stęchlizny i trupim odorem. Powieść jest legendą o świetności, marzeniem o wiecznym zdrowiu, życiu, sile. Tęsknotą za miłością, ciszą opustoszałych domów i cmentarza. Autor wychodząc od kanonicznej literatury grozy kreśli świat współczesny, w którym zmieniło się wszystko oprócz ludzkich pragnień i dążeń.

Trudno opowiadać o książkach Zafona. Trzeba je po prostu czytać.

4 komentarze:

insider pisze...

Pierwszą informację o "Marinie" uzyskałem... z ekranu bankomatu. Hm, z taką reklamą książki się dotychczas nie spotkałem, ale IMHO pomysł ciekawy.
Poprzednie powieści Ruiz Zafona baaardzo przypadły mi do gustu, mam nadzieję że w okolicach "mikołajowych" książka pojawi się w mych rejonach :D

Monika Badowska pisze...

Insider,
ciekawa promocja - ja zawsze zauważam filmy i stwierdzam, że nie jestem targetem;)

Lilithin pisze...

Barcelona lat 80 XX wieku - wszędzie się pojawia to sformułowanie i na pierwszy rzut oka wydaje się, że to bardzo odległy czas. A to po prostu nasze stare, dobre lata 80te, Madonna, Cindi Lauper itd ;)
A "Marinę" kiedyś przeczytam; pragnienie to jednak nie jest tak silne, aby kupować książkę ;)

Monika Badowska pisze...

Lilithin,
z Zafonem jest tak, ze bardziej kojarzy się z XIX wiekiem. Może stąd te podkreślenia?:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger