Sarah-Kate Lynch. Nie samym chlebem.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Nie wiem czy reakcja Młodej Pisarki na „Dom córek”, czy coś innego sprawiły, że kolejną czytaną przeze mnie książkę Sarah-Kate Lynch potraktowałam surowiej niż poprzednie. Dostrzegłam nadmierną cukierkowatość, zbyt silne próby wyprowadzenia historii w strony happy endu i parę jeszcze elementów powodujących, iż lektura „Nie samym chlebem” nie stanowiła czystej, niczym niezmąconej, przyjemności.

Esme jest żoną i matką po traumatycznych przejściach, o istocie których dowiadujemy się w trakcie lektury (tak mniej więcej w połowie). Mieszka z mężem i synkiem w dziwnym domu przypominającym gołębnik. Dom dzieli z nimi teść Esme, zgryźliwy Henry i babcia Mac. Przeszłość Esme wydaje jej się lepsza od teraźniejszości, a szczególną nostalgią obdarza podróż do Francji i swój romans z piekarzem Louisem, który nauczył ją piec chleb, podarował zakwas i sprawił, że życie dziewczyny nabrało kolorów. Przynajmniej do pewnego odkrycia.

Esme cierpi sama ze sobą, wspomina czas młodości, wyrzuca sobie niedbałość, porzuca czynności, które dla jej rodziny były oznaką szczęścia i czytając cotygodniowe felietony byłej rywalki zawodowej utyskuje na to, jak bardzo jest nieszczęśliwa.

W książce jest zbyt dużo, zbyt prosto, zbyt tkliwie.

Brak komentarzy:

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger