Przejdź do głównej zawartości

Emilia Dziubak. Gratka dla małego niejadka.

Wydane przez
Wydawnictwo Albus

Kolejna książka jaką Wam przedstawiam, a której oglądanie powoduje wzmożoną pracę ślinianek, jest adresowana przede wszystkim do dzieci. Piszę "przede wszystkim", bo i zamysł, i grafika kuszą urokiem także dorosłych.

Układ książki przypomina kulinarne poradniki - witaminy ważne dla zdrowia, propozycje przekąsek, zupek, dań głównych, deserów, napojów... Podstawową różnicą jest ta, że zaprezentowane w "Gratce..." przepisy są poziomem trudności dopasowane do dziecięcej percepcji, a ilustracje przedstawiające składniki poszczególnych potrwa są prawdziwymi dziełami sztuki:-)

Poszczególne działy kulinarne przeplecione są zadaniami dla młodych czytelników/kucharzy. A to trzeba pokolorować muffinki, a to pomóc wrócić pestce do domu, czy porównać zawartość dwóch talerzy z jarzynową i wskazać różnice.

Oglądałam tę książkę już kilka razy. Oglądam wciąż od nowa i nie mogę się nacieszyć. Tak naprawdę to zabrałam ją do Warszawy, by zostawić Heli, ale nie mogłam się z nią rozstać. Może jutro - gwoli usprawiedliwienia samej siebie - ugotuję na podstawie przepisu przytoczonego przez Emilię Dziubak zupę z marchwi?

Jeśli chcecie przed kupieniem książki obejrzeć ilustracje - zapraszam na blog Autorki. Umiecie się im oprzeć?

Komentarze

Z Innej Bajki pisze…
ja też mam na nią smaka ;-) oglądałam ją na razie wirualnie i napatrzeć się nie mogę - ślinka leci ;-)
Czytanka pisze…
Ciekawe czy jakiś niejadek rzeczywiście coś dzięki tej książce zje, czy tylko my - łasuchy książkowe - będziemy się nią sycić :)
Monika Badowska pisze…
Z Innej Bajki,
oj, leci:-)

Czytanko,
ciekawe:-)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...