Carl Honore. Pod presją.


Wydane przez
Wydawnictwo Drzewo Babel

Nasza ziemia podupada ostatnimi czasy... Dzieci już nie słuchają rodziców i najpewniej nadchodzi koniec świata [ napis na glinianej tabliczce pochodzącej z roku 2800 p.n.e.]

Lektura książki Carla Honore sprawia, że włosy jeżą się na głowie. To, że już wieki temu narzekano na dzieci staje się niczym wobec przekazu "Pod presją" świadczącego o tym, że dorośli, współcześnie żyjący, zatracają zupełnie rozsądek w sprawach dzieci. Brak konsekwencji, wybujałe ambicje rodziców, którzy pod sztandarem "moje dziecko - mój skarb" robią dzieciom krzywdę.

Zajęcia pozalekcyjne, które tak szczelnie wypełniają czas dziecka, że nie ma ono kiedy zwyczajnie się pobawić? Treningi sportowe, które sprawiają, że boiska na podwórkach niegdyś pełne dziś świeca pustkami, a dziesięciolatki maja wyniszczone organizmy? Setki dzieci na lekach uspokajających, bo wykryto u nich zaburzenia koncentracji i nadpobudliwość? Szkoła, która uczy zdawania testów, a nie myślenia? Znacie to?

Być może u nas te powyższe i im podobne zjawiska nie osiągnęły takiej skali jak w krajach zachodnich. Na moim podwórku wciąż widać dzieciaki grające w piłkę i nawet skaczące przez skakanki. W pobliskim parku budującym widokiem są rodziny na rolkach, czy rowerach. Ale i tak - gdy czytam ku czemu zmierzamy (i pewnie wiodącym czynnikiem powstrzymującym to szaleństwo jest zasobność finansowa Polaków) jestem przerażona.

Siła Małych Naciągaczy, fundacja uwalniające dzieci od rodziców w sporcie, szkoły, które nie wystawiają ocen, by nie budzić rywalizacji wśród rodziców. To wszystko brzmi mocno nierzeczywiście, ale istnieje. I trzeba z tym walczyć, by odzyskać dzieciom ich dzieciństwo. 

Dodatkowej pikanterii całej tej sprawie dodaje fakt, że to dokąd zmierza polska oświata dziś jest zupełnym zaprzeczeniem postulatów książki. Mimo dowodów, że najlepiej rozwijają się dzieci, które do szkolnych struktur trafiają w wieku lat 7 - od września w polskich ławkach (zupełnie nieprzygotowanych) usiądą dzieci młodsze. Gdy postuluje się większą autonomię szkół, nasze szkoły oddaje się w zarządzanie samorządom, które tylko patrzą jak nie wydać zbyt wiele i na zmiany reagują niechętnie oraz kuratoriom, które wkrótce przestana istnieć i zostaną zastąpione innym tworem równie restrykcyjnie pilnującym tego, by szkołach realizowano podstawy programowe podyktowane przez ministerstwo. Mogłabym takich przykładów podawać wiele, ale lepiej będzie jeśli sami przeczytacie książkę.

"Pod presją" to lektura obowiązkowa dla rodziców i nauczycieli.
*   *   *

6 komentarzy:

jjon pisze...

Tak nastraszyłaś, że zaraz biegnę kupić :-) A tak serio, to wygląda na to, że to lektura obowiązkowa. Pozdrawiam :-)

D pisze...

Okładka jest niesamowita. Bardzo chętnie podjęłabym się przeczytania tej książki!

Marzena Zarzycka pisze...

Włos się jeży na głowie, masz rację. Ja mam na co dzień do czynienia z wybujałymi ambicjami rodziców przy organizacji kursów angielskiego dla maluchów, które wg mnie, mają być wyborną zabawą (przynajmniej dla 6-latków), wprowadzającą dziecko w świat języka angielskiego, a nie systematyczną nauką. Uprzedzam o tym rodziców, którzy niekiedy uważają to za zaniżanie poziomu, bo dziecko rzekomo po angielskim w przedszkolu już znało podstawy gramatyki (!). Nie wspomnę już o tym, że ustalenie zajęć na godz. np 16.00 graniczy z cudem, bo dziecko ma jeszcze basen, skrzypce i rytmikę. 18.00 to optymalna godzina (!). Rodzice często sami krzywdzą swoje dzieci, ale ja wierzę w ich rozsądek i trzymam się swoich standardów.

Pozdrawiam

Monika Badowska pisze...

jjon,
przeczytaj:-)

Domi,
treść jest jeszcze bardziej uderzająca.

Inez,
dzięki, za Twoją opinię. A książkę serdecznie polecam:-)

Meme pisze...

Rodzicem jeszcze nie jestem, więc na lekturę przyjdzie czas ;P

Monika Badowska pisze...

Meme,
ale jeśli masz jakiś rodziców pod ręką to sprezentuj im książkę:-)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger