Przejdź do głównej zawartości

Kotki w galopie

Z. obudził mnie dwie, czy trzy noce temu, by mi powiedzieć o czymś dobrym, ciekawym i radosnym. Otóż Nusia i Duszka zaczęły się bawić. Podjęły wzajemną galopadę, niczym podczas zabawy w berka biegały po całym mieszkaniu. Nusia goniła Duszkę, a Duszka Nusię - naprzemiennie, szaleńczo, z uśmiechem. 

Dobrze jest obserwować ten etap socjalizacji:-)

Komentarze

ewung pisze…
Szczęśliwe kotki skoro są skore do zabawy :-)
ewko77 pisze…
Super! :)
Lubię koci galop, pod warunkiem, że ta kocia ścieżka zdrowia nie biegnie przez moje łóżko... Niestety koty mają w nosie moje upodobania.
madziaro pisze…
jutro zaczynamy pierwsze próby zaprzyjaźniania kotów - proszę o mocne trzymanie kciuków, żeby starsza kicia przyjęła do wiadomości, że już nie jest sama :)
kociokwik pisze…
Ewung,
:-)

Ewko,
nasze sporadycznie ganiają w sypialni, wolą balkon:-)

Madziaro,
trzymamy kciuki!
madziaro pisze…
jak na razie niestety ogólne syczenie i pokazywanie zębów przez starą pannę, ale mam nadzieję, że się przyzwyczai. Całe szczęście, że dom duży ;)
kociokwik pisze…
Madziaro,
a mała jak reaguje? Trzymam kciuki, żeby dogadały się szybko:-)
madziaro pisze…
małej generalnie większa aż tak nie interesuje. Ale wydaje mi się, że są postępy - dzisiaj z maluchem się bawiłam przy otwartych drzwiach do pokoju i w pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Okazało się, że Funia siedziała w progu i się przyglądała z zainteresowaniem, bez furczenia i pokazywania zębów... A później nagle moja pchła nagle się znudziła zabawą i pobiegła niespodziewanie w stronę drzwi - przy okazji strasząc Funię, która zwiała na następne piętro domu ;)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...