Przejdź do głównej zawartości

Dorothy Howell. Torebki i morderstwa.


Wydane przez
Wydawnictwo Bellona

Mimo całego mojego umiłowania prozy Mika Waltariego potrzebowałam zrobić przerwę. Szukałam czegoś lekkiego, niezobowiązującego, czegoś co da się przeczytać w jeden wieczór. Mój wybór padł na książkę o maniaczce torebkowej, która szuka zabójcy.

Haley Randolph wydaje bajońskie sumy na torebki. Zna każdy model, każdego liczącego się projektanta, potrafi po jednym spojrzeniu wydać opinię na temat oryginalności danej torebki i w ogóle - jest torebkową świrfanką. Jednak to, ile chciałaby wydawać i ile wydaje, nijak się ma do tego, ile Haley zarabia. Praca w księgowości kancelarii prawniczej pozwala jej co prawda na pewną swobodę finansową, ale w pewnym momencie okazuje się, że debety na koncie i kartach trzeba spłacić i Haley znajduje dodatkową pracę w jednym z marketów. Pracuje niechętnie i gardząc swoim zajęciem do chwili, w której znajduje jednego z szefów sklepu martwego. W tym samym czasie traci pracę w Pike Warner i rzuca się w wir śledztwa, a właściwie dwóch.

Trudno polubić Haley Randolph - jest egoistką, zapatrzoną we własne ego, przyzwyczajoną do dużych pieniędzy i traktującą innych jak istoty niższego gatunku. Nawet jej zauroczenie mężczyzną chwilami przegrywa z potrzebą pokazania swojej wyższości. Zdarza się jednak, i to trzeba zaliczyć jej na plus, potraktować koleżanki z pracy po ludzku.

"Torebki i morderstwo" czyta się sprawnie, choć chwilami można odczuć dyskomfort z powodu nierównego prowadzenia fabuły. Są fragmenty nieco słabsze, dla których trudno znaleźć uzasadnienie, ale są i takie, które swą błyskotliwością dodają uroku postaci Haley.

Od książki Dorothy Howell dostałam to, czego szukałam - niezobowiązującą historię do przeczytania w jeden wieczór.

Komentarze

nutta pisze…
Tak jak piszesz, nie należy oczekiwać od treści zbyt wiele, a wtedy wieczór spędzi się całkiem miło z tą książką.
Pisany inaczej pisze…
Ja lubię takie wieczory, coraz częściej sięgam po takie opowieści :-)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...