Sigrid Undset. Krzak gorejący.


Wydane przez

Instytut Wydawniczy PAX

Sigrid Undset przykuła mnie do siebie na parę dni. Jej pisanie – tak bardzo inne od tego jak pisze się teraz – zachęca, by czytać uważnie, by poświęcić każdemu słowu czas, by współodczuwać z bohaterami ich wątpliwości, uniesienia i upadki.

Paul Selmer jest przedsiębiorcą. Ma żonę, dzieci, powodzi im się dobrze. Jednak od pewnego czasu odczuwa dziwną, zdaniem jego otoczenia, tęsknotę. Dziwną, bo tęskni do Boga. I to nie tego, którego Istnienie głosi się w religii państwowej, a tego, który wyłania się z kościołów i słów księży; Paul chce zostać katolikiem.

Jego decyzja spotyka się z brakiem zrozumienia wśród najbliższych – żona zabrania mu „zarażać” dzieci, matka drwi z jego katolickich ciągot, a gdy obydwie zaczynają podejrzewać, że wraz z przystąpieniem do wspólnoty katolickiej Paul zacznie pomagać najuboższym i trwonić tym samym majątek rodzinny stają się doprawdy niemiłe.

Autorka wystawia na próbę wiarę i zasady swojego bohatera – zostawia go żona, jego najbliższy przyjaciel rozwodzi się, po czym żeni się  z młodą i piękną, kobieta, którą kiedyś kochał okazuje mu ponownie swoją miłość i przywiązanie. Paul trwa jednak przy Bogu jakiemu zawierzył, choć owo trwanie okupione jest wysiłkiem, wielogodzinną modlitwą i zaprzeczaniem własnym porywom.

W pisaniu Sigrid Undset jest głębia. Autorka skłania czytelnika do angażowania się w czytany tekst, nie pozwala pozostać obojętnym.

P.S. Zgodzicie się ze mną, że kiedyś pisało się inaczej niż współcześnie? Intensywniej?

7 komentarzy:

Makówka- Agnieszka Sieńkowska pisze...

O, tak, na pewno pisało się głębiej! Ale potem przyszedł postmodernistyczny "koniec wielkich narracji" i mamy, co mamy:) Mam wrażenie, że dziś już niewielu pisarzy umie tak poprowadzić fabułę. Ten rok zaczęłam od "Krystyny córki Lavransa" i potem już nowsza literatura mniej mi smakowała, planuję przeczytać "Krzak...", dobrze, że mi o nim przypomniałaś:)
Pozdrawiam.

Monika Badowska pisze...

Makówko,
miłej lektury:)
O końcu czasów wielkiej narracji pisze Czapliński w nowej książce "Polska do wymiany".

mr lupa pisze...

czytam właśnie "Szkarłatnego płatka i białego" i tam jest dopiero wielka narracja. jak na razie jestem oczarowany:)

Monika Badowska pisze...

Mr_Lupa,
nie wierzę, że Faber pisze po dawnemu;)

Ada pisze...

Ważne i ciekawe spostrzeżenie - to prawda, że dziś pisze się zupełnie inaczej i tak rzadko można znaleźć prozę naprawdę dobrą. (częściej już czytam poezję, esej i całą non-fiction).

"Szkarłatny płatek i biały" czyta się szybko i... o mało nie powiedziałam 'przyjemnie' ;) Nie przeczę: jest to na pewno sprawnie napisana rzecz. Jednak - w moim odczuciu - książka jest pisana w sposób jak najbardziej współczesny i zwraca się, czasem zbyt natarczywie, ku współczesnemu czytelnikowi. Jest to zdecydowanie rodzaj konwencji, układu, którego autor nawet nie tuszuje, ale wręcz podkreśla - swoisty "spisek", współdziałanie z czytelnikiem - zabiorę cię w najmroczniejsze i najbrudniejsze zakamarki miasta i ludzkiej duszy. Ale opowieść napisana jest tak, żeby przykuć uwagę współczesnego człowieka (żądnego sensacji, leniwego, pozbawionego wyobraźni) - wszystko jest odsłonięte i nic nie pozostawione jest wyobraźni, niczego się nie sugeruje, przeciwnie, najstraszniejsze sceny opisane są dokładnie, taki turpizm rodem z brukowców. To nie jest powieść w dawnym stylu, zachowuje tylko wiktoriański sztafaż i dekoracje (na wszelki wypadek opatrzone szczegółowym opisem). Ma wstrząsnąć i magnetyzować - i może nawet osiąga ten cel, ale nie nazwałabym tego absolutnie narracją w dawnym stylu. Dla mnie wielka narracja (i prawdziwie opisująca mroczną stronę ludzkiej duszy) to "Bracia Karamazow".

A Undset czytałam kiedyś z wielką przyjemnością, cieszę się, że ją przypomniałaś. Pozdrawiam!

Monika Badowska pisze...

Ado,
dziękuję za komentarz:) Nie czytałam Fabera z obawy o dosłowność i jak widzę słusznie się na niego nie zdecydowałam;)

Na półce mam książki Briana Moore'a, to też chyba "stare pisanie". Lubię zagłębiać się w świat wykreowany przez Grahama Greene'a i Francisa Clifforda.

mr lupa pisze...

A ja bym polecał Fabera. Nie wiem jak będzie mi szło czytanie tego grubego tomiska, ale "Jabłko" spodobało mi się. Oczywiście, że nie pisze on po staremu, bo napisał tę powieść niedawno (2002 r ?). Ale, jak na razie!, podoba mi się narracja. Rzeczywiście narrator czasami jest natarczywy, ale taki jest urok tej powieści. Poczytamy, napiszemy recenzję i wtedy się okaże:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger