Bohumił Hrabal. Auteczko.

Wydane przez
Wydawnictwo Znak

Pewnego razu, Zosik, stwierdziła, że skoro kociarą jestem znać "Auteczko" powinnam. Czasu od tamtej "rozmowy" minęło sporo, ale o niej nie zapomniałam i rozpoczęłam znajomość z Panem Hrabalem od powieści, której bohaterami są, między innymi, koty.

Nie umiem się pozbierać po tej lekturze. Owszem, narrator opowiada o swoim silnym związku z kotami, o tym, jak przejmuje się nimi, jak one okazują mu miłość przytulając się do niego, śpiąc przy nim, powierzając mu swoje dzieci. A on wyjeżdżając do Pragi wyrzuca ukochane koty z domu na deszcz i chłód, ich dzieci wkłada do starego worka pocztowego i zabija uderzeniem o drzewo, oddaje obcym ludziom kota, który z tęsknoty za nim i za własnym domem marnieje, miauczy i wyje. I wszystko to z powodu pytania: "co będziemy robić z tyloma kotami?".

A później dręczą go wyrzuty sumienia, próbuje szukać odkupienia za zło, które wyrządził tym, które go kochały, które powierzyły mu swoje życie. Zadośćuczynnieniem uznaje własny wypadek, doznane obrażenia i ból - w jego odczuciu - zrównują go z tymi, których ukrzywdził i dokonują oczyszczenia.

Żałuję, że znajomość z Hrabalem zaczęłam od "Auteczka", bo tematyka przesłoniła mi wszelkie literackie plusy jego prozy.

Ludzi, którzy krzywdzą oddające się im w opiekę zwierzęta skazałabym na wieczne wyrzuty sumienia. Jest ich niestety wciąż wielu...

P.S. Ryczałam podczas czytania tej książki. Płakaniem nazwać tego nie sposób.

7 komentarzy:

agaczyta pisze...

Ja byłam w Teatrze Nowym na Auteczku. Brrr... Mocna rzecz a i pan Machalica genialny w swojej roli.

Monika Badowska pisze...

Dededan,
a zanim poszłaś do teatru czytałaś książkę?

clevera pisze...

Kiedyś, dawno temu miałam okazję kupić te książkę za pół ceny. Zrezygnowałam. Pierwszy i ostatni raz nie kupiłam książki, mając taką okazję. Ostatnie dwa zdania, utwierdziły mnie, że dobrze zrobiłam. Unikam świadomie takich książek, za dużo jak dla mnie emocji.

Monika Badowska pisze...

Clevera,
masz rację - za dużo emocji.

Sandflyer pisze...

Właśnie kończę tę książkę. (Mamy kotkę dachowca). Zgadzam się, jest wstrząsająca, ale polemizowałbym ze stwierdzeniem "[...]zło, które wyrządził tym, które go kochały, które powierzyły mu swoje życie."

Hrabal właśnie wie, że nie ma szans zapewnić opieki tym wszystkim kotom, więc je zabija niejako z litości, żeby nie umarły z głodu.

Nie rozumiem tylko, dlaczego nie poszedł do tego znajomego lekarza i ich chloroformem nie uśpił, tylko musiał je zabijać w tak brutalny sposób.

Robert pisze...

Czytam, nachalnie ciśnie się myśl: ile w książce "autentyczności" a ile "wyobraźni" i jak to sprawdzić. Jutro kolejna rocznica śmierci autora. Zachęcam do odwiedzenia forum "Miau".
rp

Monika Badowska pisze...

Robercie,
chyba nie da się sprawdzić. A Miau.pl odwiedzam:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger