Lesley Pearse. Gypsy.


Wydane przez

Wydawnictwo RedHorse

Powieść Lesley Pearse to bardzo dobrze opowiedziana opowieść osadzona w realiach przełomu XIX i XX wieku, której wydarzenia dzieją się na dwóch kontynentach: w Europie i w Ameryce Północnej.

Beth Bolton i jej brat Sam osieroceni przez rodziców, wyruszają z Liverpoolu do Nowego Jorku - Stany Zjednoczone wydają się im miejscem, gdzie łatwiej żyć, gdzie konwenanse nie są tak silne jak w Anglii i gdzie dzięki uczciwej pracy można dorobić się bogactwa. Podczas podróży poznają dwóch mężczyzn, Jacka i Theo, z którymi łączy ich przyjaźń i wspólne marzenia o dostatku.

Beth marzy jeszcze o spełnieniu swoich muzycznych umiejętności - gra na skrzypcach i pragnie występować przed ludźmi, co w konserwatywnym społeczeństwie angielskim równoznaczne było z byciem damą lekkich obyczajów.

Bohaterowie powieści ulegają gorączce złota w Klondike, choć podążając za innymi marzącymi o znajdowaniu kruszcu w ziemi, marza o tym, że otworzą dom gry, w którym poszukiwacze będą chcieli odpocząć i zabawić się po długich, żmudnych poszukiwaniach.

Losy Beth, Sama i ich przyjaciół autorka udanie wplotła w historię. Opowiedziała o swoich bohaterach tak, jakby faktycznie znalazła dokumenty poświadczające ich istnienie; są postaciami z krwi i kości i choć chciałabym w pierwszym odruchu zakwestionować to, jak wiele rzeczy przychodziło im łatwo, uświadamiam sobie, że wcale tak nie było, że każdego dolara okupili ciężką pracą, a każdy uśmiech - wylanymi łzami.

Nie bez znaczenia jest w tej powieści wątek silnej, zdecydowanej i wytrwałej kobiety. Beth przeżyła śmierć najbliższych, zdradę, ale i morderczą wspinaczkę przez przełecz Chilkoot, okropne warunki życia. Wszystko to wyzwoliło w dziewczynie siłę, stała się twardsza, gdy uświadomiła sobie, że musi polecać przede wszystkim na sobie, że tylko własną praca pozwoli jej przeżyć. Doświadczenie z pewością bolesne, ale jak sądzę dające wiele satysfakcji.

Wątków, o których warto wspomnieć, jest w tej powieści mnóstwo. Ot, choćby kwestia wyruszania na drugi kontynent i/lub w tereny nieznane, z ufnością, że tam oto, u celu podróży będzie lepiej. Miasta namiotów, temperatury dochodzące do -40 st. zestawione z żądzą lub pewną naiwnością. I trzeba przy tym pamiętać, że opisywane są ostatnie lata XIX wieku.

Zanurzyłam się w opowieść o Gypsy z dużą przyjemnością. Czego i Wam życzę:)

Brak komentarzy:

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger