Diane Chamberlain. Prawo matki.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Sięgnęłam po tę książkę zwabiona tekstem Świetna powieść! Równie porywająca co książki Jodi Picoult. Sięgnęłam i teraz nie wiem, co mam z tym fantem zrobić...

Faktycznie - formuła książki przypomina te, które pisze przywołana pisarka. Historię rodziny Andy'ego Lockwooda opowiadają poszczególne osoby, a każda z nich zabiera głos będąc narratorem kolejnych rozdziałów. Śledzimy zatem losy Laurel, jej męża i dzieci, przedstawianych wielostronnie, a przez to - odsłaniających przed czytelnikiem wiele faktów, o których wiedzą tylko niektórzy z bohaterów. 

I to podobieństwo do prozy Picoult oraz prowadzenie akcji powieści w sposób trzymający w napięciu, szczodrze sięgający do emocji czytelników, wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Tym bardziej, że gdy zaczęłam czytać "Prawo matki" dowiedziałam się (O naiwności!) o programach, które piszącym scenariusze podpowiadają, co warto napisać, aby scenariusz był taki, jaki autor chciałby mieć. A może istnieją też programy, do których wrzucamy wytyczne i które "napiszą" za autora dobrze poukładany schemat powieści?

Przytłoczona powyższymi wątpliwościami nie umiem zdecydować, czy "Prawo matki" podobało mi się, czy też nie. Choć przyznam - czytało się błyskawicznie.

4 komentarze:

vivi22 pisze...

a ja dopiero po przeczytaniu Twojego zdania po lekturze zauważyłam, że faktycznie podobnie napisana jest ta książka do książek Jodi. Ale mi się "Prawo matki" podobało. "Kłamstwa" też mi się podobały i polecam :) "Kłamstwa" są fajniejsze.

Magda pisze...

jeszcze nie czytałam, ale lubię książki Jodi więc ta pewnie by mi się spodobała skoro jest podobnie napisana :)

Anonimowy pisze...

Zaintrygowałaś mnie ta recenzją, przeczytam na pewno:)

Kuba pisze...

Oczywiście, że istnieją takie programy. Stanisław Lem przewidział to dawno temu, opracowując tzw. komputer dreszczowców SF :)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger