Annika Idström. Listy do Trynidadu.


Wydane przez

Wydawnictwo Kojro

Seppe Siren, prosty urzędnik skarbowy, ceniący rzetelność, spędza wakacje z żoną i córką w Izraelu. Uczestniczą w zorganizowanej wycieczce; jak się wydaje żona świetnie zna pilota tejże i doskonale czuje się w czasie wyjazdu, a Seppe i Ursula są nieco zagubieni w tym, nowym dla nich świecie, nowych relacjach z ludźmi.

Powieść przypomina mi zapis snu. I nie jest to sen, który chcielibyśmy z rozmarzeniem wspominać po przebudzeniu. Kostyczność postaci, brak dobrych emocji między bohaterami, chłód, oddalenie, czy wręcz nienawiść wyłaniają się z niemalże każdego zdania. A jednak Seppe i Elisabet są razem. Spędzają razem urlop. Tkwią w dziwnym i przerażającym układzie niszcząc się wzajemnie z premedytacją.

Ich córka Ursula, najprawdopodobniej upośledzona,  wydaje się nie nawiązywać głębszych relacji z nikim. Obija się niczym emocjonalny ślepiec o rodziców, znajomych, wydarzenia. A jednak spostrzega wszystko najpełniej, wie więcej niż przypuszczają jej rodzice.

To niełatwa lektura. Przejmująca, obnażająca ludzkie motywy, pokazująca jak uczucia mogą się zmieniać i przejąć kontrolę nad tym, co robimy.

To niełatwa lektura, ale warto po nią sięgnąć.

Brak komentarzy:

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger